poniedziałek, 31 października 2016

14 kolejka Ekstraklasy

Piast Gliwice - Bruk-Bet Termalika Nieciecza

W zeszłym tygodniu, w meczu Śląska Wrocław, objawił się Peter Grajciar, który ostatni dobry mecz rozegrał dwa lata temu. Tymczasem ostatnio szok - dublet z Cracovią! Na rozpoczęcie tej kolejki czekało nas kolejne zaskoczenie - Michał Masłowski stał się bohaterem Piasta Gliwice. Ofensywny pomocnik, który ostatnio dobrze zagrał za Osucha w Zawiszy, a - jak wiemy - później przebywał jeszcze (celowo unikam słowa "grał") w Legii Warszawa, skąd trafił właśnie na Śląsk. Tym razem po prostu zniszczył ekstraklasowy system - piękna bramka z rzutu wolnego, potem kluczowe podanie przy zwycięskim golu Barišićia. W międzyczasie trafili Niecieczanie, później stwarzając sobie co najmniej pięć dobrych sytuacji, z których z dwie możemy zakwalifikować jako "setki".

Nie ma jednak siły na Masłowskiego! Na miejscu Látala nie wystawiłbym go w kolejnym meczu, wiadomo przecież - jak mawia Orest Lenczyk - że drugi raz z rzędu tak dobrego meczu już nie zagra.

2:1
Korona Kielce - Legia Warszawa

Czy Legioniści powinni bać się Kielczan? Kilka dni temu udało mi się udowodnić na Twitterze, iż... Jak najbardziej!
 

Pierwsze minuty, co zaskakiwać rzecz jasna nie powinno, pokazały, że w moim wpisie jest jakieś 100% więcej prawdy, niż mięsa w parówkach. Ostatnia w tabeli Korona poskładała bowiem Legię szybciej, niż da się złożyć koszulkę. W 7 minucie wrzutka w pole karne, Malarz czeka na piłkę, uprzedza go Rymaniak, któremu potem bramkarz Legii funduje lekki cios w głowę, co ostatecznie kończy się rzutem karnym. Do piłki podchodzi Palanca, 1:0. Nim się obejrzeliśmy, Korona doszło do kolejnej klarownej sytuacji - wywalczyła rzut rożny. Jak wiemy, w tym sezonie jest  to przekleństwem Legionistów. Pasywne zachowanie obrońców i spokojne uderzenie Grzelaka. 12 minuta, 2:0 - szał w Kielcach i okolicach.

I tak to sobie potem leciało. Stołeczni już szykowali wymówki, jaki to ogromny pech dopadł ich akurat w tym momencie - wiadomo, zmiana trenera w Kielcach (czytaj: efekt nowej miotły), plus zbliżający się mecz z Realem (czytaj: skupienie się na tym meczu, z powodu chęci sprawienia kibicom, którzy w środę przyjdą na stadion, ogromnej radości haha, nieśmieszne). W międzyczasie coś tam delikatnie zaczęło się jednak zazębiać - po pół godzinie gry dośrodkował w pole karne Hamalainen, piłka minęła całą znakomitą żelazną obronę Korony, po czym Guilherme jednym zwodem poradził sobie z kolejną dwójką profesorów defensywy na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach i pięknym strzałem zdobył bramkę kontaktową.

Do przerwy doszło jeszcze do jednej dobrej sytuacji, tym razem dla Korony. Rzut wolny (cóż za niespodzianka!), zamieszanie, niedokładne piąstkowanie Malarza, po czym minimalnie chybił głową Palanca. Jestem w stanie zaryzykować i postawić na szali zeszłotygodniowe wydanie Przeglądu Sportowego, że jego vis-a-vis z Realu, Gareth Bale, w takiej sytuacji jednak może znaleźć drogę do siatki. Zresztą, patrząc na poczynania defensywne obrony Legii, nie tylko w takiej...

Po przerwie piłkarze zmienili strony (Serio!), no i doszło do sytuacji bez precedensu. Otóż jeden z Kielczan po prostu zapomniał czegoś z szatni, i grał bez tego - uwaga - aż 4 minuty! Konkretnie chodzi o mózg Miquela Palancy, który sam sobie zafundował głupim faulem drugą żółtą kartkę. Od tego momentu gra Korony siadła, co zaowocowało wyjściem na prowadzenie Legii - najpierw po przypadkowym zagraniu Guilherme do Nikolićia węgierski napastnik uporał się z bramkarzem, potem małe zamieszanie, zakończone samobójczym trafieniem Rymaniaka.

Korona straciła impet, a Legia... Zawodnika. W 70 minucie bowiem drugą żółtą kartkę obejrzał Pazdan, no i od tego momentu mogło się wydawać, że znowu się zacznie. Faktycznie - zaraz po tym faulu wrzutka z wolnego i w klarownej sytuacji znalazł się Radek Dejmek, jednak nieczysto trafił w piłkę głową. Szansę po strzale z dystansu miał jeszcze Możdżeń, jednak w końcowym rozrachunku to Legia dobiła Koroną po golu wprowadzonego z ławki Prijovićia.

Naprawdę żywy, ciekawy mecz!

2:4.

Górnik Łęczna - Śląsk Wrocław

Ostatnio pokusiłem się o wielogodzinną fachową analizę, z której wyszło mi, że Śląsk nie radzi sobie w meczach u siebie. Skąd tak druzgocące wnioski? Cóż - po konsultacjach z rodziną uznałem, że 0 zwycięstw, 4 remisy i 3 porażki to nienajlepszy bilans. Kontrowersyjna opinia? Jasne, ale nieraz trzeba być kontrowersyjnym.

Z drugiej strony z kolei przyjrzałem się starciom Wrocławian na wyjeździe, a tam - lider tabeli! Od początku wydawało się więc, że Śląsk może być faworytem starcia z Górnikiem, ale takiego wyniku, przede wszystkim takiego początku, w wykonaniu ekipy Mariusza Rumaka nie miał prawa spodziewać się nikt. W ciągu pół godziny -perfekcyjny rzut wolny Marioki, piękne uderzenie Bilińskiego i jako zwieńczenie ładne uwolnienie się od obrońcy Alvarinho i gol Grajciara... 0:3!

Tak - ten Śląsk, który zapomina jak gra się w piłkę na wyjeździe, ten Śląsk Mariusza Rumaka, właśnie umacnia swoją pozycję, jako lidera wyjazdowych starć. Gdyby tylko ciut (albo w sumie bardziej ciut) lepiej szło im w domowych meczach... Powiem tylko tyle, że udało mi się dostać od zdjęć z powrotu piłkarzy do Wrocławia. Policja, na wniosek fanów, stara się uniemożliwić zespołowi ponowną wizytę na własnym obiekcie.



0:3

Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów

Po przyjściu zimą do Legii Jarosława Niezgody, napastnika wówczas II-ligowej Wisły Puławy, większość pukała się w czoło. Prawdopodobnie miała rację, bo napastnik przez pierwszą rundę nie wystąpił w żadnym spotkaniu. Szansę dostał dopiero u Besnika Hasiego, w przegranym starciu z Arką. Zagrał, jak większość drużyny, fatalnie, co skończyło się wydaleniem go ze stolicy. Poszedł do Ruchu, z którego ubył Stępiński, lecz tak naprawdę ciężko było wymagać od niego wiele. Tymczasem już na początku swojej przygody dokonał czegoś w naszej lidze rzadkiego - w 4 meczach z rzędu wpisywał się na listę strzelców (ostatnio w Ruchu udało się to Piechowi). Trafił oczywiście w Szczecinie - miał trochę szczęścia, bo wślizgiem nabił go Fojut, ale prawdę mówiąc oprócz szczęścia w tej akcji zadecydowały także umiejętności, gdyż praktycznie sam, bez pomocy partnerów, wyprowadził Ruch na prowadzenie. Wiadomo, że jeszcze nie ma się co za bardzo podniecać - to dopiero cztery mecze, zawodnika wcześniej niewyróżniającego się w rezerwach Legii (gdzie w sumie nie wyróżniał się przecież też Lewandowski...), ale naprawdę warto zwrócić na niego uwagę. Nie odpuszcza, gra bez półśrodków, ma gaz.

Sam Niezgoda to jednak za mało, aby pokonać Portowców. Ci mieli z koeli w składzie Delewa - wyrównał w dość ekwilibrystyczny sposób, pokonując bramkarza sprytnym strzałem głową, po którym piłka odbiła się od słupka. Hrdlička stał na środku, był dobrze ustawiony. Tylko taki strzał mógł go pokonać... Remis.

W drugiej połowie jeszcze lepiej prezentowała się Pogoń, niezrażona absencją Rafała Murawskiego. Ruch nie miał już za dużo do powiedzenia, praktycznie nie oddawał strzałów (w ogóle w całym meczu tylko 2 celne), nie kwapił się do przejmowania pola gry. Zasłużył po prostu na porażkę, która przyszła po kolejnym dobrym strzale Delewa.

Tym sposobem Pogoń, która przecież tułała się ostatnio przy strefie spadkowej, wygrała 3 ostatnie mecze, awansując przy okazji do pierwszej ósemki. Pomimo wszystko teraz jakieś dwie przegrane i znów może być o krok od kreski.

"Jesteś tak płaska jak tabela Ekstraklasy". W tym sezonie jak najbardziej adekwatne porównanie.

2:1

Lech Poznań - Wisła Płock

Wydarzenia ciekawsze od oglądania meczu to m.in.:

-nieoglądanie tego meczu,

-Spływ kajakami bez kajaków,

-analizowanie wiersza na lekcji języka polskiego,

-słuchanie DissBlastera,

-analiza poruszania się po boisku Charlego Mbokungologolololololo z Manbeji FC z 3. ligi Sudanu Południowego.

Naprawdę nie minę się z prawdą, gdy napiszę, że więcej ciekawych rzeczy dzieje się rano w warzywniaku. Jedni i drudzy zaliczyli występ tak barwny jak zmywacz do paznokci. Wszystko dopełniał naprawdę fatalny stan murawy w Poznaniu...

Zaczęło się nie najgorzej, bo od początku - niespodziewanie - inicjatywę przejęli przyjezdni, którzy wywalczyli m.in. 3 rzuty rożne (a jak wiemy, dzięki dośrodkowaniom Furmana, to zawsze jest groźne), a po 9 minutach i świetnym prostopadłym zagraniu Majewskiego (wcześniej w tempo zagrał mu Jevtić), piłkę do siatki skierował Kownacki. Od tego momentu jednak musieliśmy czekać jakieś 78 minut na kolejną dobrą sytuację, a to jeszcze mocno naciągną przez naprawdę głupi faul Drozdowicza na Trałce, zakończony rzutem karnym. Robak podwyższył na 2:0, a widzowie wyszli ze stadionu uradowani... Że to już koniec.



2:0

Cracovia Kraków - Jagielonia Białystok

Nie będę czarował, że oglądałem ten mecz, gdyż w momencie jego rozpoczęcia chyba jakoś dojeżdżałem do Gdynii. A opisywać nieoglądanego meczu za bardzo nie ma sensu. Więc tylko krótko - w spotkaniu dwóch najlepszych strzelb Ekstraklasy (jak to w ogóle brzmi!) Vassiljeva i  Čovilo zdecydowanie lepszy okazał się "Cesarz Estonii" (gol i dwie asysty!), którego Jaga zbliżyła się przy okazji do liderującej Lechii na zaledwie dwa punkty.

1:3


Arka Gdynia - Lechia Gdańsk

Obszerny reportaż z tego spotkania pojawił się już wczoraj na stronie w TYM miejscu.

1:1

Zagłębie Lubin - Wisła Kraków

Poniedziałkowe mecze z reguły odbywają się głównie z powodu wymogów transmisyjnych. Poza tym tak naprawdę nikomu do szczęścia nie są potrzebne, gdyż dzieje się w nich mniej więcej tyle, co na lekcji biologi w liceum. Ogólnie - tak jak już kiedyś w ramach jakiegoś meczu pisałem - jak założycie sobie, że po pięciu celnych podaniach wypijecie jedno piwo, no to po przeważającej części poniedziałkowych starć będziecie mogli bez problemu wsiąść za kółko, kompletnie bez obaw o utratę prawo jazdy.

Tym razem jednak gwiazdy na niebie ułożyły się tak, że obejrzeliśmy spotkanie z dużą ilością akcji, przyzwoitym tempem i intensywnością. Po prostu jak nie Ekstraklasa! Dużą rolę odegrały oczywiście indywidualne błędy, jak chociażby ten bramkarza Zagłębia Polačka, który dosłownie i w przenośni (bardziej dosłownie) wypuścił z rąk zwycięstwo. Zagłębie remisując z Wisłą tak czy siak wdrapało się na podium, ale po takim przebiegu spotkania po prostu muszą odczuwać niedosyt większy niż pragnienie goli Paco Alcácera.

niedziela, 23 października 2016

13 kolejka Ekstraklasy

Arka Gdynia - Pogoń Szczecin

Utarło się, że gdyńska Arka to zespół własnego boiska. Racja - ciężko bowiem inaczej nazwać bilans u siebie (4 wygrane, po remisie i przegranej) w porównaniu do tego wyjazdowego (1-2-3). Gdy grają na wyjeździe - zapominają jak prosto kopnąć piłkę. U siebie, przy wsparciu około 10 tysięcy kibiców, od dłuższego czasu wyglądało to zgoła odmiennie, jednak o ile trybuny cały czas stoją na wysokości zadania (już za tydzień derby Trójmiasta, na których spodziewany jest komplet), o tyle piłkarze ostatnio znacznie przyhamowali - nie chodzi nawet o kolejne wpadki w delegacjach. Arka ostatnio uległa nawet Piastowi Gliwice na własnym obiekcie. I tu się pojawia problem, bowiem - jakby to powiedzieć - Gdynianie do meczu z Lechią raczej nie będą przystępować z czystą głową.

Spowodował to rzecz jasna mecz z Pogonią - drużyną Rafała Murawskiego, czyli... Akcjonariusza firmy posiadającej 25% udziałów w Arce - która zbytnio nie pozostawiła złudzeń. Na początku po jednym dobrych strzale oddali z jednej strony Gyurcsó, z drugiej Da Silva. No i właśnie po strzale Brazylijczyka zakończyły się pozytywne aspekty dla gospodarzy w pierwszej odsłonie - w 35 minucie obrońca Arki, Adam Marciniak postanowił, zgrał piłkę na swój piąty metr, co skrzętnie wykorzystał Frączczak. Cztery minuty później ten sam zawodnik uprzedził próbującego złapać piłkę Jałochę, zaliczając przy okazji dublet.

niedziela, 16 października 2016

Ekstraklasa #14 (2016/2017, 12. kolejka, 14-17 października)

Cracovia Kraków - Wisła Płock

Cracovia ostatnio się rozpędziła (tak mocno, że hoho) - po 6 meczach bez zwycięstwa, rozbiła Koronę 6:0, wszystko zdawało się wracać na właściwe tory, żądza rozjechania kolejnych rywali rosła, ale niestety - jeb, przerwa reprezentacyjna. Wiadomo jak  to jest po tak długim odstępie czasu - złapaliśmy formę, ale już zdążyliśmy wypaść z rytmu, gdyby ten mecz rozgrywany był tuż po odprawieniu Korony, to Wisłę pokonalibyśmy 5:0 (ewentualnie 3:0, jeżeli piłkarze w noc poprzedzającą mecz graliby w karty przy piwie), a tak znów wszystko trzeba budować od nowa. Ach my biedni...

Pomimo wszystko odważni rycerze z Krakowa rzucili się do walki z Płocczanami. Na ich nieszczęście inicjatywa należało początkowo do przyjezdnych - już w 14 minucie sprytnie rzut rożny rozegrał Furman, po którego zagraniu strzał z 16. metra Merebaszwiliego został zablokowany. Szybka kontra Cracovii, wyprowadzana z gracją Touré
w meczu z Realem, spaliła się jednak gdzieś tak na 30. metrze od własnej bramki. Wisła nadal wyglądała korzystnie, pewne jak wygrana główka Čovilo było, że za chwilę coś się wydarzy. No i faktycznie - po pół godzinie gry Iliev przedarł się w pole karne, gdzie został skasowany przez Malarczyka. Furman ładuje jednak nad bramką. Wciąż bez goli.

niedziela, 2 października 2016

Ekstraklasa #13 (2016/2017, 11. kolejka, 30 września - 2 października)

Ruch Chorzów - Zagłębie Lubin

Chorzowianie nie dość, że nie potrafią bronić, to jeszcze ze składu wypada im trzech stoperów (Grodzicki, Kowalczyk, Koj). Po szybkiej przedmeczowej analizie, czy lepiej pierd*lnąć to wszystko i wyjechać w Bieszczady, czy ewentualnie można delikatnie przemeblować skład i próbować nie ośmieszyć się z przyjezdnymi, wygrała ta druga opcja. W szatni doszło od demokratycznego głosowania. Chęć rozegrania spotkania wygrała całymi trzema głosami przewagi.

Szybko o sytuacji Ruchu napomniał komentujący spotkanie Andrzej Strejlau, zauważając, iż trzech defensorów jest "nieczynnych". Jak się szybko okazało - nieczynna jest także pozostała czwórka, która w to piątkowe późne popołudnie rozstępowała się jak Morze Czerwone. Szybkie otwarcie Lubinian - dośrodkowanie Janusa, bezproblemowe wykończenie głową Janoszki, 1:0. Po chwili jednak konsternacja - w tym meczu zaczyna się naprawdę coś dziać! Dobra sytuacja Niezgody z Ruchu, kontra i klarowna okazja Papadopulosa. To nie koniec - po chwili jest już 1:1, trafił Niezgoda!