niedziela, 18 grudnia 2016

20 kolejka

Ostatnia kolejka przed zasłużoną przerwą zimową. Grudzień - zimno, pogoda absolutnie nie sprzyja do grania w piłkę, ale wyjść na boisko trzeba. Pokopać trochę nie zaszkodzi. Niby fajnie byłoby to wszystko teraz rzucić i tydzień wcześniej udać się na zasłużonego świątecznego karpia, ale wiadomo - prawa telewizyjne, sponsorzy i inne tego typu bzdety.

Trzeba było zagrać, więc lecimy z podsumowaniem ostatniej kolejki 2016 roku:

Bruk-Bet Termalika Nieciecza - Pogoń Szczecin

niedziela, 11 grudnia 2016

19 kolejka

Pogoń Szczecin - Zagłębie Lubin

W piątkowe późne popołudnie czekało nas spotkanie, w którym naprawdę ciężko było wskazać faworyta - Pogoń niby ostatnio wygrała u siebie 6:2, więc Zagłębie powinno strząść przed nimi porami, ale w sumie Lubinianie pokazali ostatnio klasę jakieś tam umiejętności, wygrywając na trudnym terenie w Niecieczy, przy okazji przełamując długą passę spotkań bez wygranej. Pomimo wszystko zapowiadało się ciekawie, ale właśnie... Prawdę mówiąc, gdybyście przespali pierwszą godzinę meczu, gdybyście po prostu wybrali inne zajęcie (co pewnie uczyniliście) to - możecie odetchnąć z ulgą - za dużo nie straciliście. Więcej do stracenia było chyba nawet podczas nieobecności na lekcji organizacyjnej w podstawówce.

niedziela, 4 grudnia 2016

18 kolejka

 Bruk-Bet Termalika Nieciecza - Zagłębie Lubin

Rok. 365 dni. Szmat czasu, przez który można zapomnieć o wielu rzeczach. Da się na przykład ponad trzysta razy pominąć wyniesienie śmieci, ale można także zrobić jedną akcję, ale za to konkretną - dajmy na to pominąć gdzieś w wyliczeniach żółta kartkę Bartosza Bereszyńskiego, by po jakimś czasie obudzić się z ręką w nocniku. Ekstraklasa jednak o pewnych rzeczach nie zapomina. W ostatni piątek - właśnie w dniu meczu w Niecieczy - obchodziliśmy bowiem rocznicę tej sytuacji:


niedziela, 27 listopada 2016

17 kolejka

Cracovia Kraków - Bruk-Bet Termalika Nieciecza

Dziwnym trafem od dłuższego czasu Cracovia była kreowana na zdecydowanego faworyta tego spotkania - sądzili tak zarówno eksperci, przez cały mecz dziwiąc się, jakim cudem Pasy w pół godziny nie strzeliły ogórkom z Niecieczy osiemnastu bramek, jak i bukmacherzy, mocno lecący z przedmeczowymi przewidywaniami - kurs około 4,4 na wygraną gości zadziałał między innymi na moją wyobraźnię. Zdecydowałem się na nich postawić i - cóż za niespodzianka - nie zawiodłem się. Rozumiem oczywiście, że Cracovia mocna u siebie, bla bla bla, ale trzymajmy się faktów - na podium przed tą kolejką znajdowały się Słoniki, Pasy z kolei okupowały miejsce w strefie spadkowej. Ktoś tu odleciał, a ja skrzętnie sobie z tego skorzystałem, choć prawdopodobieństwo, że kupon wejdzie jest mniej więcej takie , jak to, że chleb spadnie posmarowanym do góry...

Brak przyciągania ziemskiego dało się odczuć także w kabinie komentatorskiej, gdzie odleciał również Tomasz Hajto, ni z tego ni z owego przypominając zacięte boje Cracovii ze Shkëndiją Tetowo: "Była szansa tam więcej zrobić"... Skoro tak, no to śpieszę z przypomnieniem:

niedziela, 20 listopada 2016

16 kolejka

Dziś bardzo nietypowo, gdyż tak jak od września regularnie piszę dla Was obszerne podsumowania każdej kolejki, tak teraz zdarzył się - nazwijmy to roboczo - skomplikowany weekend, gdzie, bez zbędnego czarowania, zbyt dużej ilości spotkań się nie naoglądałem. Dzisiejsze podsumowanie z obszernością będzie miało więc mniej więcej tyle wspólnego, co Łukasz Zwoliński ze skutecznością. W ramach rekompensaty wczoraj zamieściłem jednak bardzo długi tekst opisujący sytuację w Katarze na 6 lat przed Mundialem (TUTAJ), więc myślę, że ta dwójka stałych czytelników, których zapewne wywalczyłem sobie tymi dwoma miesiącami pisania na footrollu, będzie w miarę ukontentowana.

Dziś więc wybaczcie taką a nie inną formę (i długość) - od przyszłego tygodnia wszystko wraca do normy.

---

Piast Gliwice - Cracovia Kraków

Wszystko zaczęło się w Gliwicach (od stworzenia świata, na inauguracji obecnej kolejki kończąc). W związku z przyjazdem Cracovii należało się spodziewać ciekawego widowiska, gdyż obie drużyny najzwyczajniej w świecie nas do tego przyzwyczaiły - w poprzednim sezonie wszystkie trzy mecze wyglądały w miarę efektownie, a na inaugurację obecnego - bach, 5:1 dla Cracovii. Tym razem na mocne wrażenia trzeba było czekać do końca (dosłownie). W pierwszej połowie co prawda trafił Čovilo, ale emocje na dobre rozkręciły się we wspomnianej końcówce - 79 minuta, Badía i wyrównanie. Znów wydawało się, że Pasy stracą niemalże pewne zwycięstwo, przy okazji nie przełamując swojej serii (dotąd wygrali na wyjeździe tyle samo razy, ile sezonów w Ekstraklasie rozegrała LZS Chrząstawa). Co się jednak odwlecze to nie uciecze - w doliczonym czasie gry na wprowadzenie przyjezdnych wyprowadził Budziński.

Nie odwlecze?

Znaczy... yyy... no właśnie... 93 minuta, głupi faul w polu karnym obrońcy Cracovii Ferraresso, zamieniony na bramkę przez Gotala. Remis.

2:2

Jagielonia Białystok - Legia Warszawa

Jeżeli mecze Piasta z Cracovią w ostatnich latach wywoływały duże emocje, to co  dopiero powiedzieć o starciach Jagi z Legią? Pamiętny wspólny doping na trybunie Jagielonii fanów obu drużyn, kontrowersyjny rzut karny dający zwycięstwo Legii i zmuszający Probierza do pie*dolnięcia sobie whiskey, czy jeszcze wcześniej puszczenie na stadionie Jagielonii, przy wybiegnięciu na rozgrzewkę Legionistów, hymnu Ligi Mistrzów (zaraz po walkowerze z Celtikiem). Działo się naprawdę dużo na murawie, jak i poza nią. Tym razem jednak więcej na samej płycie, na co raczej nie należy narzekać. Chyba że chcemy pogadać o grze gospodarzy, wtedy słowa krytyki są wręcz wskazane. Powiedźmy sobie szczerze - zrobili wszystko, aby przyjezdni przed starciem z Borussią zbytnio się nie zmęczyli. W pierwszej połowie trafił Guilherme, po godzinie gry świetnie prezentujący się od pewnego czasu Ofoe, a większość trafień i tak padła - wzorując się na wcześniejszym meczu - w doliczonym czasie gry. Jeden dla Jagielonii, dwa dla Legii. Mały nokaucik lidera.

1:4

Górnik Łęczna - Ruch Chorzów

Spotkanie ostatniej z przedostatnią ekipą na neutralnym terenie. Czy w sobotnie popołudnie mogło zdarzyć się coś lepszego? Wiadomo, pytanie retoryczne, zawsze Ruch Chorzów mógł zostać zastąpiony przez klasyczne Podbeskidzie, ale aż tak dobrze jeszcze nie ma. Na szybko po meczu zastanowiłem się, co po takim spotkaniu powinno należeć do obowiązków Górnika:

- pielgrzymka do Częstochowy, opcjonalnie Mekki,

- telefon do Janusza Wójcika,

- telefon do Ryszarda Forbricha,

- telefon do zarządu Pierwszej Ligi Piłkarskiej, aby zacząć badać teren pod przyszły sezon

Czwórka od Ruchu Chorzów (Ruchu Chorzów!) na prawie własnym obiekcie, to musi być po prostu kompromitacja. Łęcznianom naprawdę pozostały tylko te modlitwy, czy telefony.

0:4

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków

Ádám Gyurcsó 15‘, 20‘, 25‘, 51‘... Ten węgierski skrzydłowy tak naprawdę od początku sezonu prezentował ciekawą formą, ale aż takiego wystrzału nie spodziewał się chyba nikt. Hat-trick w dziesięć minut, łącznie cztery gole. Dodatkowo Pogoń od 51 minuty prowadząca z Wisłą 6:1... Co by nie mówić na emocje nie można było narzekać, a na pewno pomogła w tym dyspozycja piłkarzy Wisły, jak i rzecz jasna nie dyspozycyjność naprawdę solidnego grona zawodników. Z różnych względów nie mogli wystąpić bowiem Guzmics, Jović, Sadlok, Pietrzak, Małecki, Ondrášek i Zachara, który... Brał tego dnia ślub. Naprawdę wyobrażam sobie korzystniejszy, jak dla piłkarza, termin na wesele, ale skoro klub się zgodził - co kto lubi.

Pogoń rzecz jasna nie miała najmniejszych problemów ze zdeklasowaniem tak osłabionej Wisły. Wyhamowała na początku drugiej połowy, gdy 
Gyurcsó zdobył szóstego gola. Strach pomyśleć, jak to by się skończyło, gdyby wtedy zachciało im się jeszcze pójść za ciosem...

6:2

Lechia Gdańsk - Wisła Płock

Pisząc swego czasu artykuł o znakomitej sytuacji Lechii w obecnym roku (m.in. cztery spotkania na własnym boisku, plus w międzyczasie Derby Trójmiasta w Gdynii), gdzieś z tyłu głowy miałem, że zapewne nie do końca uda im się to wykorzystać (opcjonalnie w ogóle). No i faktycznie wszystko szło bardzo stykowo - 3:2 z Piastem i po 1:1 z Arką i Pogonią. Tym razem znów niepewne, wymęczone w końcówce 2:1 z Wisłą (która zresztą do przerwy prowadziła), ale liczą się fakty - to kolejne trzy punkty ekipy z Trójmiasta. Nie zawsze efektownie, lecz do bólu konsekwentnie. Za tydzień u siebie z outsiderem z Łęcznej. Coś mi jednak mówi, że to znów nie będzie łatwy mecz.

2:1

niedziela, 6 listopada 2016

15 kolejka Ekstraklasy

Wisła Płocka - Arka Gdynia

Piątek. Późne deszczowe popołudnie. Pogoda ewidentnie nie sprzyja do grania w piłkę. Jak ktoś się uprze, to i może pomyśleć, że Real postanowił wziąć rewanż na Legii, bo i sceneria podobna - wstępnie wygląda to na sparing z obecnością jakiejś nieco większej garstki kibiców. Napisałbym, że emocje jak na grzybach, ale tam jest przynajmniej jakaś adrenalinka - a nóż wyskoczy ci zza drzewa dzik - z kolei tutaj bezzębny, bezbarwny, bezpłciowy mecz dwóch beniaminków, którzy wyhamowali z gracją awaryjnie hamującego tira na ekspresówce.  Wymowne niech będzie, że akcją meczu nazwać można chyba spine, jaką złapali ze sobą... Dwaj zawodnicy Wisły Płock - Furman i Stępiński. Po końcowym gwizdku mało co się nie pobili, co tylko dopełniło perfekcyjnego obrazu tego naprawdę kabaretowego spotkania.

Choć w sumie jakby tak zacząć szukać jakiś pozytywów, to coś tam się znajdzie. Na przykład początek, gdzie wizualną przewagę miała Arka - co jest naprawdę sporym wyczynem, patrząc na ich wyjazdowe poczynania - a przyzwoitą szansę po strzale głową miał Sołdecki. Co prawda nie była aż tak klarowna, jak w szeroko opisywanych TUTAJ Derbach Trójmiasta, ale przy odrobinie szczęście Gdynianie mogli objąć prowadzenie. Na tym jednak skończyły się popisy graczy z pola w drużynie przyjezdnych. Mniej więcej po kwadransie mogło się już wydawać, że na placu boju pozostał jedynie ich bramkarz Konrad Jałocha, raz po raz zwijający się jak w ukropie, by uratować gości przed stratą gola:

poniedziałek, 31 października 2016

14 kolejka Ekstraklasy

Piast Gliwice - Bruk-Bet Termalika Nieciecza

W zeszłym tygodniu, w meczu Śląska Wrocław, objawił się Peter Grajciar, który ostatni dobry mecz rozegrał dwa lata temu. Tymczasem ostatnio szok - dublet z Cracovią! Na rozpoczęcie tej kolejki czekało nas kolejne zaskoczenie - Michał Masłowski stał się bohaterem Piasta Gliwice. Ofensywny pomocnik, który ostatnio dobrze zagrał za Osucha w Zawiszy, a - jak wiemy - później przebywał jeszcze (celowo unikam słowa "grał") w Legii Warszawa, skąd trafił właśnie na Śląsk. Tym razem po prostu zniszczył ekstraklasowy system - piękna bramka z rzutu wolnego, potem kluczowe podanie przy zwycięskim golu Barišićia. W międzyczasie trafili Niecieczanie, później stwarzając sobie co najmniej pięć dobrych sytuacji, z których z dwie możemy zakwalifikować jako "setki".

Nie ma jednak siły na Masłowskiego! Na miejscu Látala nie wystawiłbym go w kolejnym meczu, wiadomo przecież - jak mawia Orest Lenczyk - że drugi raz z rzędu tak dobrego meczu już nie zagra.

2:1
Korona Kielce - Legia Warszawa

Czy Legioniści powinni bać się Kielczan? Kilka dni temu udało mi się udowodnić na Twitterze, iż... Jak najbardziej!
 

Pierwsze minuty, co zaskakiwać rzecz jasna nie powinno, pokazały, że w moim wpisie jest jakieś 100% więcej prawdy, niż mięsa w parówkach. Ostatnia w tabeli Korona poskładała bowiem Legię szybciej, niż da się złożyć koszulkę. W 7 minucie wrzutka w pole karne, Malarz czeka na piłkę, uprzedza go Rymaniak, któremu potem bramkarz Legii funduje lekki cios w głowę, co ostatecznie kończy się rzutem karnym. Do piłki podchodzi Palanca, 1:0. Nim się obejrzeliśmy, Korona doszło do kolejnej klarownej sytuacji - wywalczyła rzut rożny. Jak wiemy, w tym sezonie jest  to przekleństwem Legionistów. Pasywne zachowanie obrońców i spokojne uderzenie Grzelaka. 12 minuta, 2:0 - szał w Kielcach i okolicach.

I tak to sobie potem leciało. Stołeczni już szykowali wymówki, jaki to ogromny pech dopadł ich akurat w tym momencie - wiadomo, zmiana trenera w Kielcach (czytaj: efekt nowej miotły), plus zbliżający się mecz z Realem (czytaj: skupienie się na tym meczu, z powodu chęci sprawienia kibicom, którzy w środę przyjdą na stadion, ogromnej radości haha, nieśmieszne). W międzyczasie coś tam delikatnie zaczęło się jednak zazębiać - po pół godzinie gry dośrodkował w pole karne Hamalainen, piłka minęła całą znakomitą żelazną obronę Korony, po czym Guilherme jednym zwodem poradził sobie z kolejną dwójką profesorów defensywy na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach i pięknym strzałem zdobył bramkę kontaktową.

Do przerwy doszło jeszcze do jednej dobrej sytuacji, tym razem dla Korony. Rzut wolny (cóż za niespodzianka!), zamieszanie, niedokładne piąstkowanie Malarza, po czym minimalnie chybił głową Palanca. Jestem w stanie zaryzykować i postawić na szali zeszłotygodniowe wydanie Przeglądu Sportowego, że jego vis-a-vis z Realu, Gareth Bale, w takiej sytuacji jednak może znaleźć drogę do siatki. Zresztą, patrząc na poczynania defensywne obrony Legii, nie tylko w takiej...

Po przerwie piłkarze zmienili strony (Serio!), no i doszło do sytuacji bez precedensu. Otóż jeden z Kielczan po prostu zapomniał czegoś z szatni, i grał bez tego - uwaga - aż 4 minuty! Konkretnie chodzi o mózg Miquela Palancy, który sam sobie zafundował głupim faulem drugą żółtą kartkę. Od tego momentu gra Korony siadła, co zaowocowało wyjściem na prowadzenie Legii - najpierw po przypadkowym zagraniu Guilherme do Nikolićia węgierski napastnik uporał się z bramkarzem, potem małe zamieszanie, zakończone samobójczym trafieniem Rymaniaka.

Korona straciła impet, a Legia... Zawodnika. W 70 minucie bowiem drugą żółtą kartkę obejrzał Pazdan, no i od tego momentu mogło się wydawać, że znowu się zacznie. Faktycznie - zaraz po tym faulu wrzutka z wolnego i w klarownej sytuacji znalazł się Radek Dejmek, jednak nieczysto trafił w piłkę głową. Szansę po strzale z dystansu miał jeszcze Możdżeń, jednak w końcowym rozrachunku to Legia dobiła Koroną po golu wprowadzonego z ławki Prijovićia.

Naprawdę żywy, ciekawy mecz!

2:4.

Górnik Łęczna - Śląsk Wrocław

Ostatnio pokusiłem się o wielogodzinną fachową analizę, z której wyszło mi, że Śląsk nie radzi sobie w meczach u siebie. Skąd tak druzgocące wnioski? Cóż - po konsultacjach z rodziną uznałem, że 0 zwycięstw, 4 remisy i 3 porażki to nienajlepszy bilans. Kontrowersyjna opinia? Jasne, ale nieraz trzeba być kontrowersyjnym.

Z drugiej strony z kolei przyjrzałem się starciom Wrocławian na wyjeździe, a tam - lider tabeli! Od początku wydawało się więc, że Śląsk może być faworytem starcia z Górnikiem, ale takiego wyniku, przede wszystkim takiego początku, w wykonaniu ekipy Mariusza Rumaka nie miał prawa spodziewać się nikt. W ciągu pół godziny -perfekcyjny rzut wolny Marioki, piękne uderzenie Bilińskiego i jako zwieńczenie ładne uwolnienie się od obrońcy Alvarinho i gol Grajciara... 0:3!

Tak - ten Śląsk, który zapomina jak gra się w piłkę na wyjeździe, ten Śląsk Mariusza Rumaka, właśnie umacnia swoją pozycję, jako lidera wyjazdowych starć. Gdyby tylko ciut (albo w sumie bardziej ciut) lepiej szło im w domowych meczach... Powiem tylko tyle, że udało mi się dostać od zdjęć z powrotu piłkarzy do Wrocławia. Policja, na wniosek fanów, stara się uniemożliwić zespołowi ponowną wizytę na własnym obiekcie.



0:3

Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów

Po przyjściu zimą do Legii Jarosława Niezgody, napastnika wówczas II-ligowej Wisły Puławy, większość pukała się w czoło. Prawdopodobnie miała rację, bo napastnik przez pierwszą rundę nie wystąpił w żadnym spotkaniu. Szansę dostał dopiero u Besnika Hasiego, w przegranym starciu z Arką. Zagrał, jak większość drużyny, fatalnie, co skończyło się wydaleniem go ze stolicy. Poszedł do Ruchu, z którego ubył Stępiński, lecz tak naprawdę ciężko było wymagać od niego wiele. Tymczasem już na początku swojej przygody dokonał czegoś w naszej lidze rzadkiego - w 4 meczach z rzędu wpisywał się na listę strzelców (ostatnio w Ruchu udało się to Piechowi). Trafił oczywiście w Szczecinie - miał trochę szczęścia, bo wślizgiem nabił go Fojut, ale prawdę mówiąc oprócz szczęścia w tej akcji zadecydowały także umiejętności, gdyż praktycznie sam, bez pomocy partnerów, wyprowadził Ruch na prowadzenie. Wiadomo, że jeszcze nie ma się co za bardzo podniecać - to dopiero cztery mecze, zawodnika wcześniej niewyróżniającego się w rezerwach Legii (gdzie w sumie nie wyróżniał się przecież też Lewandowski...), ale naprawdę warto zwrócić na niego uwagę. Nie odpuszcza, gra bez półśrodków, ma gaz.

Sam Niezgoda to jednak za mało, aby pokonać Portowców. Ci mieli z koeli w składzie Delewa - wyrównał w dość ekwilibrystyczny sposób, pokonując bramkarza sprytnym strzałem głową, po którym piłka odbiła się od słupka. Hrdlička stał na środku, był dobrze ustawiony. Tylko taki strzał mógł go pokonać... Remis.

W drugiej połowie jeszcze lepiej prezentowała się Pogoń, niezrażona absencją Rafała Murawskiego. Ruch nie miał już za dużo do powiedzenia, praktycznie nie oddawał strzałów (w ogóle w całym meczu tylko 2 celne), nie kwapił się do przejmowania pola gry. Zasłużył po prostu na porażkę, która przyszła po kolejnym dobrym strzale Delewa.

Tym sposobem Pogoń, która przecież tułała się ostatnio przy strefie spadkowej, wygrała 3 ostatnie mecze, awansując przy okazji do pierwszej ósemki. Pomimo wszystko teraz jakieś dwie przegrane i znów może być o krok od kreski.

"Jesteś tak płaska jak tabela Ekstraklasy". W tym sezonie jak najbardziej adekwatne porównanie.

2:1

Lech Poznań - Wisła Płock

Wydarzenia ciekawsze od oglądania meczu to m.in.:

-nieoglądanie tego meczu,

-Spływ kajakami bez kajaków,

-analizowanie wiersza na lekcji języka polskiego,

-słuchanie DissBlastera,

-analiza poruszania się po boisku Charlego Mbokungologolololololo z Manbeji FC z 3. ligi Sudanu Południowego.

Naprawdę nie minę się z prawdą, gdy napiszę, że więcej ciekawych rzeczy dzieje się rano w warzywniaku. Jedni i drudzy zaliczyli występ tak barwny jak zmywacz do paznokci. Wszystko dopełniał naprawdę fatalny stan murawy w Poznaniu...

Zaczęło się nie najgorzej, bo od początku - niespodziewanie - inicjatywę przejęli przyjezdni, którzy wywalczyli m.in. 3 rzuty rożne (a jak wiemy, dzięki dośrodkowaniom Furmana, to zawsze jest groźne), a po 9 minutach i świetnym prostopadłym zagraniu Majewskiego (wcześniej w tempo zagrał mu Jevtić), piłkę do siatki skierował Kownacki. Od tego momentu jednak musieliśmy czekać jakieś 78 minut na kolejną dobrą sytuację, a to jeszcze mocno naciągną przez naprawdę głupi faul Drozdowicza na Trałce, zakończony rzutem karnym. Robak podwyższył na 2:0, a widzowie wyszli ze stadionu uradowani... Że to już koniec.



2:0

Cracovia Kraków - Jagielonia Białystok

Nie będę czarował, że oglądałem ten mecz, gdyż w momencie jego rozpoczęcia chyba jakoś dojeżdżałem do Gdynii. A opisywać nieoglądanego meczu za bardzo nie ma sensu. Więc tylko krótko - w spotkaniu dwóch najlepszych strzelb Ekstraklasy (jak to w ogóle brzmi!) Vassiljeva i  Čovilo zdecydowanie lepszy okazał się "Cesarz Estonii" (gol i dwie asysty!), którego Jaga zbliżyła się przy okazji do liderującej Lechii na zaledwie dwa punkty.

1:3


Arka Gdynia - Lechia Gdańsk

Obszerny reportaż z tego spotkania pojawił się już wczoraj na stronie w TYM miejscu.

1:1

Zagłębie Lubin - Wisła Kraków

Poniedziałkowe mecze z reguły odbywają się głównie z powodu wymogów transmisyjnych. Poza tym tak naprawdę nikomu do szczęścia nie są potrzebne, gdyż dzieje się w nich mniej więcej tyle, co na lekcji biologi w liceum. Ogólnie - tak jak już kiedyś w ramach jakiegoś meczu pisałem - jak założycie sobie, że po pięciu celnych podaniach wypijecie jedno piwo, no to po przeważającej części poniedziałkowych starć będziecie mogli bez problemu wsiąść za kółko, kompletnie bez obaw o utratę prawo jazdy.

Tym razem jednak gwiazdy na niebie ułożyły się tak, że obejrzeliśmy spotkanie z dużą ilością akcji, przyzwoitym tempem i intensywnością. Po prostu jak nie Ekstraklasa! Dużą rolę odegrały oczywiście indywidualne błędy, jak chociażby ten bramkarza Zagłębia Polačka, który dosłownie i w przenośni (bardziej dosłownie) wypuścił z rąk zwycięstwo. Zagłębie remisując z Wisłą tak czy siak wdrapało się na podium, ale po takim przebiegu spotkania po prostu muszą odczuwać niedosyt większy niż pragnienie goli Paco Alcácera.

niedziela, 23 października 2016

13 kolejka Ekstraklasy

Arka Gdynia - Pogoń Szczecin

Utarło się, że gdyńska Arka to zespół własnego boiska. Racja - ciężko bowiem inaczej nazwać bilans u siebie (4 wygrane, po remisie i przegranej) w porównaniu do tego wyjazdowego (1-2-3). Gdy grają na wyjeździe - zapominają jak prosto kopnąć piłkę. U siebie, przy wsparciu około 10 tysięcy kibiców, od dłuższego czasu wyglądało to zgoła odmiennie, jednak o ile trybuny cały czas stoją na wysokości zadania (już za tydzień derby Trójmiasta, na których spodziewany jest komplet), o tyle piłkarze ostatnio znacznie przyhamowali - nie chodzi nawet o kolejne wpadki w delegacjach. Arka ostatnio uległa nawet Piastowi Gliwice na własnym obiekcie. I tu się pojawia problem, bowiem - jakby to powiedzieć - Gdynianie do meczu z Lechią raczej nie będą przystępować z czystą głową.

Spowodował to rzecz jasna mecz z Pogonią - drużyną Rafała Murawskiego, czyli... Akcjonariusza firmy posiadającej 25% udziałów w Arce - która zbytnio nie pozostawiła złudzeń. Na początku po jednym dobrych strzale oddali z jednej strony Gyurcsó, z drugiej Da Silva. No i właśnie po strzale Brazylijczyka zakończyły się pozytywne aspekty dla gospodarzy w pierwszej odsłonie - w 35 minucie obrońca Arki, Adam Marciniak postanowił, zgrał piłkę na swój piąty metr, co skrzętnie wykorzystał Frączczak. Cztery minuty później ten sam zawodnik uprzedził próbującego złapać piłkę Jałochę, zaliczając przy okazji dublet.

niedziela, 16 października 2016

Ekstraklasa #14 (2016/2017, 12. kolejka, 14-17 października)

Cracovia Kraków - Wisła Płock

Cracovia ostatnio się rozpędziła (tak mocno, że hoho) - po 6 meczach bez zwycięstwa, rozbiła Koronę 6:0, wszystko zdawało się wracać na właściwe tory, żądza rozjechania kolejnych rywali rosła, ale niestety - jeb, przerwa reprezentacyjna. Wiadomo jak  to jest po tak długim odstępie czasu - złapaliśmy formę, ale już zdążyliśmy wypaść z rytmu, gdyby ten mecz rozgrywany był tuż po odprawieniu Korony, to Wisłę pokonalibyśmy 5:0 (ewentualnie 3:0, jeżeli piłkarze w noc poprzedzającą mecz graliby w karty przy piwie), a tak znów wszystko trzeba budować od nowa. Ach my biedni...

Pomimo wszystko odważni rycerze z Krakowa rzucili się do walki z Płocczanami. Na ich nieszczęście inicjatywa należało początkowo do przyjezdnych - już w 14 minucie sprytnie rzut rożny rozegrał Furman, po którego zagraniu strzał z 16. metra Merebaszwiliego został zablokowany. Szybka kontra Cracovii, wyprowadzana z gracją Touré
w meczu z Realem, spaliła się jednak gdzieś tak na 30. metrze od własnej bramki. Wisła nadal wyglądała korzystnie, pewne jak wygrana główka Čovilo było, że za chwilę coś się wydarzy. No i faktycznie - po pół godzinie gry Iliev przedarł się w pole karne, gdzie został skasowany przez Malarczyka. Furman ładuje jednak nad bramką. Wciąż bez goli.

niedziela, 2 października 2016

Ekstraklasa #13 (2016/2017, 11. kolejka, 30 września - 2 października)

Ruch Chorzów - Zagłębie Lubin

Chorzowianie nie dość, że nie potrafią bronić, to jeszcze ze składu wypada im trzech stoperów (Grodzicki, Kowalczyk, Koj). Po szybkiej przedmeczowej analizie, czy lepiej pierd*lnąć to wszystko i wyjechać w Bieszczady, czy ewentualnie można delikatnie przemeblować skład i próbować nie ośmieszyć się z przyjezdnymi, wygrała ta druga opcja. W szatni doszło od demokratycznego głosowania. Chęć rozegrania spotkania wygrała całymi trzema głosami przewagi.

Szybko o sytuacji Ruchu napomniał komentujący spotkanie Andrzej Strejlau, zauważając, iż trzech defensorów jest "nieczynnych". Jak się szybko okazało - nieczynna jest także pozostała czwórka, która w to piątkowe późne popołudnie rozstępowała się jak Morze Czerwone. Szybkie otwarcie Lubinian - dośrodkowanie Janusa, bezproblemowe wykończenie głową Janoszki, 1:0. Po chwili jednak konsternacja - w tym meczu zaczyna się naprawdę coś dziać! Dobra sytuacja Niezgody z Ruchu, kontra i klarowna okazja Papadopulosa. To nie koniec - po chwili jest już 1:1, trafił Niezgoda!

niedziela, 25 września 2016

Ekstraklasa #12 (2016/2017, 10. kolejka, 23-26 września)

Bruk-Bet Termalika Nieciecza - Wisła Płock

W trzeciej minucie, jak zawsze w meczach Wisły, dośrodkowanie z rzutu rożnego Furmana i groźny strzał głową Szymińskiego, który zatrzymał się na słupku. Poza tym w pierwszej połowie spotkania inaugurującego dziesiątą serię gier działo się tyle, co kot napłakał, a - dodajmy - nie było to zbyt skore do płaczu zwierze.

Po zmianie stron gra trochę się ruszyła, piłkarze wybudzili się z kompletnego marazmu, lecz nikt chyba nie oczekiwał cudów - marazm został zamieniony na jakiś pół marazm, który przyniósł w sumie tylko jedną sytuację w końcówce meczu, kiedy nie po raz pierwszy obciął się defensor Wisły Stefańczyk, a po świetnym zagraniu Dawida Nowaka Przemysław Bartłomiej Babiarz znalazł się w sytuacji jeden na jeden z Kiełpinem... Boczna siatka.

niedziela, 18 września 2016

Ekstraklasa #11 (2016/2017, 9. kolejka, 16-19 września)

Jakby to powiedział Zbigniew Lach, Legia się, kur*a, skompromitowała swoim występem w Lidze Mistrzów kompletnie. Teraz wraca na krajowe podwórko niczym humanista na język polski wprost z lekcji matematyki. W czym ten uczeń jest jednak gorszy? Cóż, w przeciwieństwie do Legii nie dostał szóstki...

O tym, jak zagrali Warszawiacy za chwile, teraz lecimy z opisem całej dziewiątej kolejki.

Ruch Chorzów - Bruk-Bet Termalika Nieciecza

Sto lat, sto lat, niech żyje żyje nam! Taki oto przebój muzyczny Tomasz Lach zaintonował jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Nijak ma się to do pierwszej kolejki, gdzie Andrzej Strejlau stwierdził, że Peszko powinien "schować prawda, sentymenty prawda, w tylnej prawda części ciała", ale na pewno można było delikatnie się uśmiechnąć.

czwartek, 15 września 2016

Złe złego początki. Legia - Borussia

-Halo, policja? Zostaliśmy zgwałceni! Proszę przyjechać na Łazienkowską.

-Opieraliście się?

-Nie no, skąd... Przecież oni byli silniejsi, nie mieliśmy szans, opór by nic nie dał.

Tak można podsumować dzisiejszy występ Legii Warszawa. Legioniści dostali sromotne lanie od wicemistrzów Niemiec. 0:6 i jest to najmniejszy wymiar kary. Niezbyt przyjemny wynik idzie w świat. Tak jak wczoraj skompromitował się Celtic i Rostov, tak dzisiaj zrobiła to Legia. A Borussia? Przyjechała, z lekkością zrobiła to co musiała i szczęśliwa może wracać do domu. 

Hasi wyszedł w dość eksperymentalnym składzie. Już nawet pomińmy to, że Albańczyk co mecz wystawia inną jedenastkę. Trzeba mu przyznać, że dobry z niego człowiek, chce dać pograć wszystkim zawodnikom. 

środa, 14 września 2016

Komik Cavani, snajper Milik oraz bezlitośni mistrzowie. Liga Mistrzów!

Mecz PSG kontra Arsenal zapowiadał się na najciekawszy mecz tego wieczoru. Wielu z nas spoglądało również na to spotkanie z powodu Krychowiaka, który wyszedł na boisko mimo, że gotowi do gry byli Thiago Silva oraz Javier Pastore. Ten drugi musiał zadowolić się tylko ławką rezerwowych. Na szczęście dla Polaka, który musi walczyć o swoje. W drużynie gości na pewno zaskoczył sam Wenger, który zamiast na Cecha postawił na Davida Ospine. 

Ci co wybrali akurat ten mecz od razu dostali w zamian trafienie Cavaniego, który wykorzystał kapitalne podanie Auriera. Czyżby Urugwajczyk w końcu sobie przypomniał jak się strzela? Nic bardziej mylnego.

wtorek, 13 września 2016

Wraca Liga Mistrzów! Co czeka nas we wtorek?

Uwaga - debiutancki artykuł Krzyśka Brzezińskiego...
---

W końcu wraca! To już dzisiaj stratuje Liga Mistrzów. Dla dużej części Polaków będzie to wyjątkowa edycja. Pierwszym powodem jest liczba naszych rodaków, którzy mają szanse na występ w elitarnych rozgrywkach. W sumie jest ich aż dziesięciu, oczywiście nie licząc tych, którzy występują w Polskim zespole. Drugim powodem dla którego będzie warto usiąść przed telewizorem będzie Legia Warszawa. Jednak ona swój mecz rozegra dopiero jutro i jeszcze będzie czas trochę o nich powiedzieć. Dzisiaj emocje rozpoczynają się w grupach A, B, C i D. Jakie mecze na nas czekają i na co możemy liczyć dzisiejszego wieczoru? 

Paris Saint-Germain - Arsenal Londyn

Jeden z najciekawszych meczów dzisiejszego wieczoru. Obie ekipy w lidze zaliczyły lekki falstart i po czterech kolejkach mają na koncie siedem oczek. Nie jest to żadna tragedia, zważywszy na to, że to dopiero początki rozgrywek. Arsenal swoje dwa ostatnie mecze wygrał i można powiedzieć, że łapie wiatr. Za to PSG w tym sezonie na razie do siebie nie przekonuje. Przegrana z Monaco i remis z St. Etienne nie wróżą zbyt dobrze. Dodatkowo w fatalnej formie jest Cavani, który sprawia, że kibice Paryżan coraz bardziej tęsknią za Zlatanem. Urugwajczyk marnuje okazję za okazją i nawet bramka w meczu z Monaco nie poprawiła samopoczucia kibiców. Przed tym meczem zastanawiająca jest również pozycja Grzegorza Krychowiaka, Polak był ulubieńcem Emerego w Sevilli jednak w PSG nie może liczyć na regularne występy. Jak będzie dzisiaj? Hiszpański trener nie będzie mógł dzisiaj skorzystać z aż siedmiu swoich piłkarzy. Między innymi Thiago Silvy, Ben Arfy czy Javiera Pastore. Czy absencja tych zawodników poprawi sytuację Krychowiaka?

Mój typ: Wygrana Arsenalu po równym meczu.

niedziela, 11 września 2016

Ekstraklasa #10 (2016/2017, 8. kolejka, 9-12 września)

Cracovia Kraków - Lechia Gdańsk

Jako pierwsi po przerwie reprezentacyjnej na boisko wybiegli piłkarze Cracovii i Lechii. Drużyny przez dwa tygodnie laby miały czas potrenować i wyciągnąć mityczne już wnioski. Co za tym poszło? Trener Gdańszczan postanowił wymienić niemal połowę składu, idąc za mottem przyświecającym drużynie od dobrych kilku lat - stabilizacja istnieje u nas tylko teoretycznie. Cracovia bez tak wielkich roszad, lecz od razu z grubej rury: "Szkoda, że nie ma Cetnarowicza", błyskawicznie zauważył komentator. No szkoda. Dobrze, że w składzie jest chociaż Čovilowicz.

Lider Ekstraklasy, pal licho, że ex aequo z czterema innymi ekipami, wydawał się rzecz jasna faworytem tego starcia, jednak uwaga uwaga (znów odniesiemy się od słów, które można było usłyszeć na wizji): "Cracovia ćwiczyła poczynania defensywne". Czyli pozamiatane. Okazało się jednak, że Ekstraklasa bywa zaskakują - defensywny trening Cracovii przyniósł efekty na jakieś osiem minut. Strach pomyśleć ile lat musieliby ćwiczyć, by na takim poziomie zagrać cały mecz. Co działo się po ósmej minucie? A no przygotowania się wyczerpały, a dziury niemiłosiernie zaczęły powstawać. W dziewiątej minucie spokojnie prawą stroną urwał się Flávio, po czym już niespokojnie tak zagrał piłkę w pole karne, że ta trafiła pod nogi defensora gospodarzy. Po chwili efektowna akcja "Pasów", strzał Cetnarskiego w słupek, kontra i... Krasić w sytuacji sam na sam uderza w Sandomierskiego! Uff, ale się podziało.

środa, 7 września 2016

Ile trwał wielki kredyt zaufania dla Nawałki po Euro? - 90 minut!

Gdyby Nawałka wpuścił skutecznego w Belgii Teodorczyka, na skrzydło Wszołka, gra by się ożywiła. Zapewne ruszylibyśmy z nowymi siłami na Kazachów, zwieńczając to rzecz jasna zwycięskim trafieniem. Tak w ogóle, dlaczego nie grał Linetty, skoro wiadomo, że Zieliński w kadrze nie potrafi się odnaleźć. Dodatkowo to Karol gra więcej w Serie A. Krychowiak bez formy? W takim razie, po co on powoływał Jodłowca?

---

Zmiany były niepotrzebne - Teodorczyk spartolił dwie setki, które Milik spokojnie zamieniłby na gole. Wszołek nie zagrał lepiej od Kapustki. Skoro młody gra od początku, to po co Nawałka mieszał i zmieniał? Linetty od pierwszej minuty nie pokazał nic, trzeba było postawić na Zielińskiego, w końcu graliśmy z Kazachami. Należało postawić na ofensywę! Zdjęcie Krychowiaka? Fakt, nie jest w formie, lecz to było przecież samobójstwo! Nawet bez nogi grał będzie lepiej od tego statysty Jodłowca!

---

Nie robi zmian - źle! Zrobiłby zmiany, rezerwowi nie daliby nic - źle! I bądź tutaj mądry. Niepodważalnym faktem jest, że potrafimy być mądrzy dopiero po szkodzie. Jak będziesz jechał szybko, i trafi ci się na drodze sarna to dopiero po wypadku zreflektujesz się, że być może należało jechać trochę wolniej. Podobnie jest z piłką nożną. Nawałkę niektórzy zaczęli krytykować po meczu z Portugalią, sugerując, że na karne należało wpuścić Boruca. Absurd, ale też bardzo dobry przykład. Boruc nie wchodzi - źle. Wchodzi, nie broni nic, odpadamy - jak ten Nawałka mógł zdjąć będącego w transie Fabiańskiego.

niedziela, 4 września 2016

Kazachstan - Polska, czyli: Rysa

Fantastyczna postawa na Euro 2016 odbiła się szerokim echem wśród europejskich klubów, które masowo zaczęły sprowadzać do siebie Polaków. Począwszy od tych z podstawowego składu, jak Glik czy Krychowiak, kończąc na zawodnikach, którzy na Euro nie zagrali ani minuty, w postaci chociażby Linettego czy Stępińskiego. Udane mistrzostwa zaowocowały zagranicznymi transferami, ale także jeszcze jedną kluczową kwestią - zmianą odbioru naszej drużyny. Teraz każdy wychodzący na nas przeciwnik - a powiedźmy sobie szczerze: w grupie eliminacyjnej potentatów nie doświadczymy - będzie się podwójnie mobilizował, grając w końcu z jedną z ośmiu najlepszych drużyn w Europie. Od tego nie uciekniemy.

Podstawą jest jednak w głównej mierze sprostać oczekiwaniom. To cechuje mocne drużyny, które wskoczyły już na pewien poziom. Pojechać do Kazachstanu, zrobić swoje inkasując trzy punkty, wrócić i spokojnie czekać na październikowe mecze. Tak powinno to wyglądać. Nie ma się co czarować - mamy zbyt dobrych zawodników, grających w zbyt dobrych klubach, aby było inaczej. Fakt - życie weryfikuje wiele planów, ale tak powinno po prostu być.

Jak wiemy jednak tak nie było.

wtorek, 30 sierpnia 2016

Początek nowego etapu kadry Nawałki

“Ze wszechmiar uważamy, że te mistrzostwa były udane w każdym aspekcie - szkoleniowym, organizacyjnym. Twardo stąpamy po ziemi i wiemy, że to jednak nie jest szczyt naszych możliwości. Chcemy iść tą samą drogą, chcemy awansować do Mistrzostw Świata - to nasz główny cel w nowym etapie pracy. Czas ustabilizować pozycję w gronie najlepszych drużyn na świecie. Mamy potencjał, jak i rezerwy w rozwoju drużyny”

Konferencją prasową z 28 sierpnia rozpoczął się nowy etap za kadencji Adama Nawałki w reprezentacji. Przypomnijcie sobie teraz, co działo się w naszych drużynach po każdym wielkim turnieju w XXI, do którego udało nam się zakwalifikować. Zawsze, ale to zawsze ogarniało nas rozczarowanie i wszechobecna potrzeba rewolucji. Czy to w 2002, 2006 czy 2012. Nawet w 2008, gdzie co prawda bezpośrednio po turnieju nie zmienił się trener, lecz tylko dlatego, iż jeszcze przed mistrzostwami podpisał kontrakt.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Ekstraklasa #9 (2016/2017, 7. kolejka, 26-28 sierpnia)

Za hit kolejki uznać należało zdecydowanie starcie ekip z samej czołówki ligowej stawki. W sobotę wieczorem Arka Gdynia mierzyła się na własnym obiekcie z Zagłębiem Lubin. Stadion Miejski od samego początku rozgrywek stanowi twierdzę nie do zdobycia - 3:0 z Wisłą, 3:0 z Ruchem, 2:0 ze Śląskiem. Zgoła odmiennie Gdynianie prezentowali się na wyjazdach, gdzie przegrali pierwsze dwa mecze. Ostatnio przyszło jednak przełamanie chyba w najlepszym możliwym miejscu - w Warszawie Legia została odprawiona 1:3. Arka pokazał więc, że wie jak gra się w delegacjach, jednak zanim znowu przyjdzie jej myśleć, jak tu wygrać kolejny mecz na obcym stadionie, czeka ją powrót do domu. Tutaj powoli buduje się prawdziwa twierdza. Tym razem przyjechał jednak nie byle jaki przeciwnik, konkretnie lider z Lubina, który jak dotąd nie przegrał jeszcze ani jednego meczu w lidze. Choć dodać trzeba też, że trzy ostatnie mecze ligowe kończyły się w ich wykonaniu podziałem punktów.

Zagłębie miało więc okazję do małego przełamanie, z kolei Arka do dołożenia kolejnej cegiełki do swojej nowo powstałej twierdzy. Wszystko to zostało wkomponowane w mecz przyjaźni pomiędzy tymi ekipami, co zwiastowało prawdziwe piłkarskie święto. Bez względu na okoliczności nie ma się jednak co dziwić - od samego początku widać, jak Gdynia jest głodne ekstraklasowej piłki. Za przykład niech posłuży chociażby reportaż, który miałem przyjemność zrobić przy okazji powrotu do Ekstraklasy (lipcowe starcie z Wisłą Kraków - TUTAJ).

piątek, 26 sierpnia 2016

Jestem kibicem Realu, przyjeżdza Krisztiano, więc mam pierwszeństwo na Legii!

Internet jest takim zabawnym miejsce, gdzie naprawdę nieraz można się bardzo solidnie pośmiać. Nie od dziś tajemnicą jest, że fanów Realu w Polsce jest od groma. Większość z nich nigdy nie była na meczu swojej drużyny, więc jak najbardziej naturalna jest chęć obejrzenia swoich ulubieńców na żywo w Warszawie. Skoro nadarzyła się taka okazja, no to grzechem byłoby nie skorzystać.

Na nieszczęście dla nich zakup biletu jest bardzo trudną operacją. Na tym należałoby tak naprawdę zakończyć. Nie udało się - trudno. Jednak byłoby to zbyt proste. Rano przeczytałem sobie komentarze na jednej z największych stron o Realu Madryt w Polsce. Powiem szczerze - jeżeli czyta to ktoś mający depresje, warto jak najszybciej odwiedzić ten serwis. Obok normalnych, inteligentnych komentarzy pojawia się bowiem całą masa tzw. kwiatków, które naprawdę są w stanie nieźle poprawić humor.

Lecimy...

czwartek, 25 sierpnia 2016

Bramy piłkarskiego raju otwarte - co dalej?

Ciężko nie odnieść wrażenie, że Legia Warszawa sobie ten awans wylosowała. Powiem szczerze - nie tak wyobrażałem sobie pierwsze wejście polskiego zespołu do Ligi Mistrzów za mojego życia. Bardziej pasował mi scenariusz z 2014 roku - pokonanie renomowanego Celtiku, przeciwnika, przynajmniej na papierze, znacznie mocniejszego, którym Legia wytarła podłogę. Niestety wszyscy wiemy, jak potoczyły się wtedy losy tej naprawdę mocnej drużyny, która potem bez problemu wyszła z grupy Ligi Europy, a zatrzymał ją dopiero Ajax. Dwa lata później Warszawiacy znów stanęli do walki, lecz teraz ten awans wygląda jakoś tak bezpłciowo. Do tego dochodzi fatalny styl drużyny Besnika Hasiego, grającej przecież z kompletnymi ogórkami... Jasne - absolutnie nie można legionistom umniejszać sukcesu, bo tak naprawdę już niedługo nikt nie będzie pamiętać o stylu, tylko być może o meczach z Barceloną, Borussią czy o wielkim zastrzyku finansowym. Myślę, że dużym pominięciem byłoby w tym momencie nie wspomnieć o drodze Lecha Poznań. Pamiętacie jego fantastyczne boje z Juventusem i Manchesterem City, zwieńczone wyjściem z tej absurdalnie ciężkiej grupy? No to musicie zdać sobie sprawę, że w tym samym roku - konkretnie w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów - Lech był o krok od odpadnięcia... Tak tak, Inter Baku wyeliminował dopiero po karnych. Jedna pomyłka, jeden błąd i nie byłoby tej przygody.

środa, 24 sierpnia 2016

Co wydarzyło się w 1996 roku, gdy ostatni polski klub awansował do Ligi Mistrzów?

Legia Warszawa wylosowała awans do Ligi Mistrzów - Zrinjski Mostar, AS Trenčín i Dundalk to w komplecie drużyny, które tak naprawdę Legia powinna trafić tylko w 2. rundzie. Trafiła jednak w 3. i w fazie play-off. Cóż - szczęście wreszcie uśmiechnęło się do polskiego klubu, który ostatni raz - za sprawą Widzewa Łódź - grał w Lidze Mistrzów 20 lat temu.

1996 rok.

Zastanawialiście się kiedyś, co wtedy działo się w Polsce i nie tylko zresztą? Oto kilka rzeczy, które miały miejsce właśnie 20 lat temu...

---

Widzew awansuje do Ligi Mistrzów.

Niesamowity mecz z Broendby - z legendarnym komentarzem Tomasza Zimocha: "Panie Turek! Niech pan kończy!", cudowny lob Marka Citki w spotkaniu z Atletico Madryt, początek trenerskiej kariery Franciszka Smudy... Oj działo się, działo. Oby gra Legii dostarczyła nam podobnych emocji. W eliminacjach było - nie oszukujmy się - niesamowicie nudno i przewidywalnie. Czas pobawić się już w tą prawdziwą Ligę Mistrzów. Czekamy na piątkowe losowanie!

wtorek, 23 sierpnia 2016

Ekstraklasa #8 (2016/2017, 6. kolejka, 19-22 sierpnia)

Piątek... Cóż - po meczach, które odbyły się tego dnia, mam jedno przemyślenie: gdybym nie oglądał tych spotkań, a pisał Wam relacje na podstawie suchych wyników, to wyszłoby na to samo. W ten piękny dzień nie działo się bowiem nic - brak jakichkolwiek emocji i - co najważniejsze - zero zdobytych bramek na przestrzeni 180 minut.

Śląsk Wrocław - Wisła Płock 0-0
Bruk-Bet Termalika - Lech Poznań 0-0

Tak - jeżeli tego dnia wybraliście się na imprezę lub do cioci, babci, wujka, dziadka albo zdecydowaliście się na powtórkę Igrzysk Olimpijskich z 1990 roku i tamtejszą konkurencje strzelania do żywych gołębi, to  zdecydowanie doświadczyliście większych emocji. Mecze dostarczyły ich tyle, że może pociągnę ten temat strzelania - Zawody w tej dość krwawej dyscyplinie zostały rozegrane tylko jeden raz podczas igrzysk w Paryżu w 1900 roku. Przed każdym zawodnikiem biorącym w niej udział wypuszczano po kolei ptaki. Konkurencję uważano za zakończoną po dwóch chybionych strzałach. Jedynym złotym medalistą w strzelaniu do gołębi został Belg Leon de Lunden z 21 trafieniami.

Ciekawe jak w tej konkurencji spisaliby się chociażby napastnicy Śląska Wrocław, którzy w obecnym sezonie zdobyli zawrotną liczbę... Wróć - nie strzelili jeszcze żadnego gola.

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Twarzowa inicjatywa Lokomotivu Moskwa

Krótko, ale konkretnie, bo w Rosji wpadli na naprawdę świetny pomysł. Kibice kupujący karnety powinni być prawdziwym skarbem dla klubu. Jak postanowili docenić ich działacze Lokomotivu Moskwa? Otóż na mecz z Krylją Sowietow zawodnicy zespołu z Moskwy wybiegli w koszulkach ze zdjęciami swoich fanów, którzy zakupili karnety.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Piłkarska (para)olimpiada w Rio

Mistrzostwa Świata i Europy są niewątpliwie najważniejszymi i najbardziej prestiżowymi imprezami piłkarskimi na naszym globie. Co dwa lata na przełomie czerwca i lipca pochłonięci jesteśmy turniejowymi emocjami - przeżywamy każdy dzień, a wyłączyć się od tego nie łatwo. Na każdym kroku jesteśmy przecież atakowani informacjami o trwającym właśnie turnieju. Trudno jednak stwierdzić, aby było to w jakikolwiek sposób uciążliwe. Ma to swój bardzo sympatyczny urok.

Co cztery lata odbywają się także Igrzyska Olimpijskie. Zawsze nieco ponad miesiąc po Mistrzostwach Europy. Dla wszystkich kajakarzy, biegaczy czy tych pchających kulą to zwykle najważniejsza impreza ich życia. Coś jak finał Mundialu dla piłkarza. No właśnie - dla piłkarza. Na Igrzyskach rozgrywane są bowiem także mecze piłki nożnej, jednak jest chyba nawet o tym ciszej, niż o Pucharze Narodów Afryki w styczniu.

Wygrała Brazylia, pokonując w finale Niemców. Obiło Wam się o uszy?

piątek, 19 sierpnia 2016

Karol Linetty - Chłopak z Damasławka

"U mojej babci biegał po podwórku wielki pies. Zawsze się z nim kiwałem. Gdy raz przez przypadek pokopałem go po pysku, on pogryzł mnie po nogach. Trzeba było być szybkim, inaczej miało się poranione nogi"

Damasławek to duża wielkopolska wieś, położona około 80 kilometrów od Poznania. Miejsce, gdzie dorastał i zaczynał piłkarską karierę nasz dzisiejszy bohater - Karol Linetty. Jego pierwszym klubem był miejscowy Sokół, choć trzeba przyznać, że czas spędzony na zajęciach piłkarskich był niewielki w porównaniu z tym, jaki chłopiec poświęcał na grę w piłkę. W większości były to samotne zabawy z futbolówką, ale to właśnie one ukształtowały technikę młodego Karola. Linetty nie podchodził wtedy zbyt poważnie do sprawy, po prostu bawił się futbolem, czyli tym, co tak naprawdę sprawiało mu przyjemność. Nie wszystko w jego życiu było jednak proste, od futbolu, pomimo że zaczął grać w wieku około dziesięciu lat, się nie zaczęło - "Najwięcej pracy było w okresie wakacyjnym. Wyjeżdżało się z samego rana w pole i pomagało przy żniwach do późnego wieczora, czasem nawet do nocy. W południe była tylko krótka przerwa, ciocia albo babcia przywoziła na pole kanapki, czasem obiad". Ciężka praca, wykonywana głównie w okresie wakacyjnym, wiązała się z sytuacją finansową, z jaką musiała zmagać się jego rodzina. Kiedy wiemy, do czego w tym momencie doszedł, możemy z przekonaniem przyznać, że ukształtowało to jego charakter, lecz nie zapominajmy, że wiązało się to także z wieloma przykrymi sytuacjami, które spotkały go na drodze do coraz to większej kariery...

czwartek, 18 sierpnia 2016

Dlaczego Ekstraklasa S.A. psuje swoje własne rozgrywki?

Poniedziałkowe mecze Ekstraklasy są trochę jak Ruch Chorzów - raz dobrze (walka o puchary) raz źle (batalia o utrzymanie). W większości przypadków jest jednak źle, bo godzina 18:00 w pierwszy dzień roboczy bardzo rzadko przynosi jakiekolwiek emocje, a i ilość kibiców na meczach wcale nie dopisuje. Podobno, gdyby ludzie mieli wybór, woleliby zostać w pracy. Niestety większość z nich nie ma i jest skazana na poniedziałkową Ekstraklasę.

Zakończenie kolejki w taki, a nie inny dzień wydaje się niestety koniecznością - Canal+ dba o to, aby mecze się na siebie nie nakładały, co przy zajętym piątku (18:00, 20:30) i sobocie (15:30, 18:00, 20:30), pozostawia tylko dwa terminy w niedzielę (15:30, 18:00 - potem flagowy program C+ Liga+Extra), no i ten nieszczęsny poniedziałkowy termin jakoś nie może zniknąć z ramówek. Oczywistą sprawą jest, że w przypadku ewentualnego zlikwidowania tego terminu i nawet nałożenia na siebie spotkań, poziom absolutnie by się nie podniósł, a i być może kibiców byłoby tyle samo, może nieznacznie więcej.

środa, 17 sierpnia 2016

Karuzela na Wawelu


Debiutancki tekst Krzysztofa Pilarczyka...



29 lipca 2016 roku na oficjalnej stronie klubu mogliśmy zobaczyć oświadczenie, z którego jednoznacznie wynikało, że era Bogusława Cupiała przy Reymonta skończyła się na dobre. 


"Nie jest tajemnicą, że od wielu miesięcy prowadzone były rozmowy z firmami i inwestorami zainteresowanymi aktywnym zaangażowaniem się w budowanie przyszłości 'Białej Gwiazdy'. Proces sprzedaży trwał długo ze względu na wybór inwestora, który zapewni klubowi jego rozwój i będzie dbał o wizerunek i tradycję. Z kilku ofert została wybrana ta, która po wszechstronnej analizie spełniła wszystkie postawione warunki i oczekiwania" - napisano w komunikacie.







Od grudnia 1997 roku prezesem Białej Gwiazdy był właśnie pan Bogusław. Jest to prawie 20 lat. Już od jakiegoś czasu było głośno o zamiarach sprzedaży udziałów Wisły przez Tele-Fonike (spółkę należącą do Bogusława Cupiała). Wśród sympatyków klubu można usłyszeć głosy, o końcu bogatej w trofea ery. Mimo to od 1997 roku klub wzbogacił swoją gablotę o: 

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Ekstraklasa #7 (2016/2017, 5. kolejka, 12-15 sierpnia)


Sławomir Peszko w kadrze na Euro 2016 znalazł się głównie dzięki kontuzji Pawła Wszołka. Łącznie wystąpił kilkanaście minut w meczach z Irlandią Północną, Niemcami i Szwajcarią. Niby to tylko epizody, niby to zawodnik, który wiele w piłkarskim życiu widział, jednak te kilka pięknych momentów dało mu nieprawdopodobną pewność siebie. Postanowił spełnić prośbę trenera Nowaka i skrócić swój urlop - zagrał już w pierwszej kolejce w Płocku. Na początku nie było jeszcze tak dobrze, jednak od dwóch kolejek widać, jaki złapał wiatr w żagle. Dobrze prezentował się w  wygranym meczu z krakowską Wisłą, gdzie zaliczył asystę (tak naprawdę powinien być mu zaliczony gol, bo po jego strzale inny zawodnik Lechii tylko musnął piłkę), a w zremisowanym bezbramkowo starciu ze Śląskiem urwał się kilka razy skrzydłem, lecz był to dopiero zwiastun tego, co stało się na inaugurację piątej kolejki z Koroną Kielce...

Od początku wyszedł niesamowicie napompowany i zagrał tak jak na reprezentanta Polski przystało. Dynamiczne akcje skrzydłem wprowadzały zamęt w szeregach Koroniarzy. Już na początku meczu wyszedł sam na sam z Gostomskim, lecz... Piłka po jego strzale odbiła się najpierw od jednego słupka, potem od drugiego. Niesamowity pech. Nie przestawał jednak zaskakiwać dalej - nękał defensorów, którym pozostawało tylko i wyłącznie go wycinać. W końcu w 19' zagrał wprost na nos do Kuświka, który otworzył wynik meczu. Przed przerwą Lechia trafiła drugi raz za sprawą Wolskiego i gdy wydawało się, że jest już po Koronie pięknym strzałem bezpośrednio z rzutu wolnego popisał się Możdżeń. Do przerwy 2:1.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Organizacyjnie? Leśnik Manowo!

Poznań, Gdynia, Szczecin, Koszalin, Bydgoszcz, Toruń, mniejsze Konin, Jarocin, Kalisz, Środa Wielkopolska, Świecie, Lębork, no i najmniejsze Przodkowo, Chwaszczyno. Manowo. Co ich łączy? Każde z tych miast lub wsi posiada klub na czwartym poziomie rozgrywkowym.

Przeprowadzona przed sezonem reorganizacja trzeciej ligi, polegająca na uszczupleniu rozgrywek z ośmiu grup do czterech, miała za zadanie przede wszystkim podnieść poziom sportowy spotkań, a także znacznie sprofesjonalizować kluby. Pomimo że jest to dość odległy poziom rozgrywkowy, mecze obejmują teren aż czterech województw. Dla piłkarzy, często robiących to głównie z pasji, to ogromne wyrzeczenie. Pisze, że głównie z pasji, gdyż pieniądze obracane w tej lidze często są naprawdę spore. Pomijając ogromne koszty wyjazdów czy utrzymania drużyny - piłkarze zazwyczaj otrzymują solidne pensje, a dla dużej ich części piłka stanowi integralną część życia. Jakby to powiedzieć - za dużo dorabiać nie muszą.

Gdzieś pomiędzy tymi miastami swoje miejsce znalazł Leśnik Manowo. Zespół ze wsi oddalonej 12 kilometrów od Koszalina, będący obok Przodkowa i Chwaszczyna najmniejszym ośrodkiem w drugiej grupie III ligi i jednym z najmniejszych w całej klasie rozgrywkowej, zaliczając do klasyfikacji kluby z całej Polski.

piątek, 12 sierpnia 2016

Kabaretowa runda Pucharu Polski

Zbigniew Boniek od początku swojej pracy w Polskim Związku Piłki Nożnej stawia zdecydowanie na rozwój Pucharu Polski i pewną zmianę mentalności wśród uczestniczącym w nich drużyn. Różnicę widać gołym okiem - finały wreszcie nie są rozgrywane na prowincjach, lecz na Stadionie Narodowym. Miejscu, gdzie każdy polski piłkarz na pewno chciałby choć raz w życiu zagrać. To właśnie ten bodziec motywacyjny może odegrać tutaj kluczową rolę - jedyne wyjście by na nim wystąpić, nie będąc reprezentantem kraju, to właśnie awans do finału poprzez krajowy puchar. Dochodzi do tego oczywiście ogromne zainteresowanie szerokiej publiczności, która na co dzień nie śledzi przecież tak uważnie polskiej ligi.

Stadion Narodowy wydaje się więc strzałem w dziesiątkę. Wszystkie mniejsze zmiany, związane chociażby z losowaniem, mogą tylko utwierdzić w przekonaniu, że prezesowi na tych rozgrywkach zależy. Ostatni przykład - brak zgody na jeden mecz w ćwierćfinale kosztem dwumeczu, na co naciskała Ekstraklasa, aby zyskać jeszcze jeden termin w przeładowanej meczami lidze.

Trudno jednak nie odnieść wrażenie, że bez względu na to, jak ciężko pracował będzie PZPN, tak naprawdę puchar tworzą sami piłkarze i to właśnie ich podejście od rozgrywek jest kluczowe. Jak to wygląda obecnie? Cóż - wystarczy spojrzeć na rozstrzygnięcia ligowe z minionego sezonu. Ile ekip z pierwszej czwórki gra dalej? Trzy już odpadły, czwarta ma szansę zrobić to 24 sierpnia (Piast mierzy się z Lechią). Daleko nam jeszcze chociażby do Niemiec, gdzie puchar jest prawdziwym świętem, a do finału dostać chce się każdy. Jasne, przez dwa poprzednie lata wszystko się sprawdzało (dwa razy Legia-Lech, na początek kadencji tylko Zagłębie-Zawisza), jednak tegoroczne podejście do rozgrywek to jest jakiś kabaret.

środa, 10 sierpnia 2016

Wielkie firmy na wojnie w internecie

Od dłuższego czasu zastanawiało mnie podejście dużych firm piłkarskich do budowanie swojego wizerunku. Zawsze wychodziłem z założenia, że produkt, którym było czy nie było jest piłka nożna, powinien być dobrze opakowany w telewizji, na stadionie, jednak też nie powinno go brakować w internecie. Trzeba bowiem przyznać, że jest to na ten moment najlepsze miejsce do wypromowania się, nieobce praktycznie nikomu. Sam fakt, że dziś ludzkość w jeden dzień produkuje porównywalną liczbę informacji, jaka łącznie została stworzona do 2004 roku, mówi sam za siebie.

Strony klubowe i inne tego typu pierdoły to oczywiście podstawa, lecz nie ma co ukrywać, że wizerunek Ekstraklasy budują też kibice. Moim zdaniem nawet ich prywatne inicjatywy, często z poczuciem humoru, wpływają mocniej na odbiór Ekstraklasy, niż na przykład sztywna strona naszej ligi na Facebooku.

Taki Ekstraklasa Trolls ma prawie 200 tysięcy polubień, oficjalna strona naszej ligi niecałe 100 tysięcy...

I między innymi z tego powodu Ekstraklasa Trolls została usunięta. To samo spotkało na You Tube m.in. PanaZdzichaPL, znanego z tworzenia wielu niesamowicie śmiesznych filmików dotyczących wszystkiego, co z Ekstraklasą związane.

ESA37

O reformie Ekstraklasy (tzw. ESA37) słów kilka(naście)...

Zainaugurowany niedawno sezon 2016/2017 jest już czwartym, w którym mamy do czynienia z reformą ESA37. Zdania na ten temat w środowisku piłkarskim są podzielone - większość ma wyrobione zdanie na ten temat, inni cały czas się wahają. Fakty są jednak takie, że reforma w żadnym stopniu nie wpłynęła na poziom i atrakcyjność spotkań. Szybciutko dochodzimy jednak do sedna sprawy - czy nie jest to przypadkiem mylne pojmowanie i zła interpretacja do wprowadzonych trzy lata temu zmian?

Chciałbym przedstawić swój pogląd na tę sprawę, plus małą opinię dwóch dziennikarzy, których swego czasu poprosiłem o wypowiedzenie się na ten temat. Są to Leszek Milewski i Jakub Olkiewicz z weszlo.com.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Ekstraklasa #6 (2016/2017, 4. kolejka, 5-8 sierpnia)


Z czego bierze się kryzys i czy można się do niego przyzwyczaić? Może nawet nie przyzwyczaić, co przejść do porządku dziennego z powodu kilku porażek rzędu? Obserwując kluby, którym na przestrzeni kilku meczów wyraźnie nie idzie, można wyciągnąć mieszane wnioski. W tym momencie w dość sporym kryzysie mamy dwie ekipy, które właśnie przegrały trzeci mecz z rzędu - w Lechu Poznań trener Jan Urban jest na wylocie u wszystkich oprócz prezesa, w Wiśle Kraków z kolei, pomimo derbowej porażki, sytuacja Dariusza Wdowczyka jest nieco inna. Ile na jego spokój wpływ ma ostatnia zmiana właścicieli, a ile mierność Wisły od dobrych trzech sezonów? Zapewne nigdy się nie dowiemy. Na razie Wdowczyk korzysta z zamieszania w klubie i utrzymuje posadę. W przypadku szkoleniowca Lecha może być różnie. Powiedzieć, że w Poznaniu jest gorąco to jak powiedzieć, że na Podkarpaciu jest Ekstraklasa. Nie jest gorąco - jest piekielnie gorąco.

piątek, 5 sierpnia 2016

Legia o krok od Ligi Mistrzów

Kiedy w środę Legia zapewniła sobie awans do IV rundy eliminacji LM i jednoczesne rozstawienie przed losowaniem tej fazy, wszyscy marzyli tylko o jednym - wylosowaniu irlandzkiego Dundalk FC. Nie łudźmy się bowiem - to drużyna, którą każdy chciałbym wylosować jak najwcześniej, żeby zapewnić sobie spokojny dwumecz. Jasne, pokonali regularnego bywalca Champions Leaque, Bate Borysów, lecz uwierzcie - to najsłabsze Bate od lat, w niczym nieprzypominające drużyny która jeszcze kilka sezonów temu odprawiła z kwitkiem Bayern Monachium.

Lekceważyć nie można nikogo, ale - Legia właśnie zapewniła sobie awans do Ligi Mistrzów. Najszybciej w historii - jeszcze w czasie losowania. Jestem o tym przekonany.

czwartek, 4 sierpnia 2016

DWL - Drużyna Wiary Lecha



Nadszedł czas, kiedy w końcu mogę napisać obszernie o tym, co tak naprawdę lubię w piłce najbardziej - sprawach kibicowskich, w tym przypadku koegzystujących z czystą, prawdziwą, piłką.

Wielkopolska zawsze byłą miejscem, które darze szczególną sympatią, skumulowaną nawet tym, że tam najchętniej widziałbym siebie na studiach, jak i w późniejszym życiu. Niesamowicie podoba mi się pod względem przywiązania społeczeństwa do tamtejszych tradycji, kultywowania ich, charakterystycznej - bardzo przyjemnej - gwary i wielu innych rzeczy, których już na przykład nie dostrzegłem po kilkudniowym pobycie w Warszawie. Mówię rzecz jasna tylko o wrażeniach na pierwszy rzut oka, inna sprawa, że stolica Wielkopolski też bardziej podoba mi się wizualnie od Warszawy, ale... Co Was to interesuje..., Problem dostrzegł także w początkowej fazie swoich rządów w Legii prezes Bogusław Leśnodorski, zauważając, że identyfikacja społeczeństwa w Wielkopolsce znacznie pomaga w wypromowaniu klubu w regionie, który oddycha Lechem, w przeciwieństwie do Warszawy, w stosunku do Legii.

środa, 3 sierpnia 2016

Emocjonalnie i subiektywnie - Nastroje części kibiców Lecha

Powiem szczerze - skończyłem pisać ten tekst mniej więcej około godziny 22:00. Z premedytacją chciałem wrzucić go po północy - co uczyniłem - lecz miałem też chwile wątpliwości, czy w ogóle nie wyrzucić go do śmieci. Nie ma co ukrywać, że jest napisany bardzo emocjonalnie i mocno subiektywnie. Z drugiej strony jednak nie ma się chyba co bać kontrowersyjnych tekstów, tym bardziej, że staram się także pewne kwestie zrozumieć (ewentualny bojkot z powodu działań zarządu). Nigdy nie zrozumie jednak jak można przestać chodzić na mecze czy namawiać do bojkotu, tylko i wyłącznie przez kwestie wyników.

Dobra, lecimy...

---

Na wstępie - rozumiem rozżalenie kibiców Lecha w związku z fatalną postawą piłkarzy. Rozumiem ich wkurwienie, gdy zawodnicy drugi rok z rzędu serwują im ostatnią pozycję w tabeli. Rozumiem bezradność, gdy trener tak naprawdę sam przyznaje, że za bardzo nie wie jak wyjść z kryzysowej sytuacji. Rozumiem to wszystko, ale nigdy nie zrozumiem, jak można przez takie coś nawet pomyśleć o bojkotowaniu meczów i - co gorsza - krytykować kibiców z Kotła (sektor najzagorzalszych fanów Lecha), za to, że Ci... Cały czas wspierają piłkarzy.

wtorek, 2 sierpnia 2016

Reprezentacyjny krajobraz po Euro 2016

Sukces na ostatnich Mistrzostwach Europy we Francji przełamał pewną barierę. Awans do pierwszej ósemki na kontynencie potwierdził przed turniejowe przypuszczenia - mamy naprawdę mocną drużynę, która jest w stanie zajść daleko. Tak też się stało, a dużo pokazuje zachowanie piłkarzy po powrocie do Warszawy - nie cieszyli się, nie chcieli świętować, było czy nie było, historycznego sukcesu. Doskonale zdawali sobie sprawę, że można było osiągnąć jeszcze więcej, więc podeszli do tego spokojnie, z lekką nutą rozczarowania. To jest właśnie główna cecha tej drużyny, która może jeszcze zaprowadzić ich daleko - ciągle chcą więcej, posiadają niesamowitą chęć zwyciężania. Są nienasyceni.

Euro jednak przeminęło jak Grzegorz Lato na stanowisku prezesa PZPN-u. Jaki mamy obecnie krajobraz po Francji?

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Ekstraklasa #5 (2016/2017, 3. kolejka, 29 lipca - 1 sierpnia)

Trzecią kolejkę zainaugurowaliśmy w słonecznej Gdyni, gdzie Arka - podbudowana zeszłotygodniowym rozbiciem Białej Gwiazdy - podejmowała chorzowski Ruch, cały czas liżącego rany po klęsce w Białymstoku. Od samego początku meczu to gospodarze przejęli inicjatywę, niesieni głośnym, intensywnym dopingiem swoich fanów, jednak pierwsza klarowną sytuację wypracowali sobie przyjezdni. Tak w sumie ciężko nazwać to sytuacją, ale na pewno było groźnie - prawą stroną urwał się Przybecki, po czym dośrodkował piłkę w pole karne, gdzie nadbiegający Ćwielong najpewniej doszedłby do stu procentowej sytuacji, gdyby się nie... Poślizgnął. Na tym tak naprawdę zakończyła się piękna wakacyjna przygoda Ruchu w tym meczu, potem zostali już tylko wypunktowani przez Arkę. W 23' piękny strzał zza pola karnego oddał Zjawiński - 1:0. Po zmianie stron co prawda lekka przewaga Niebieskich, z tym że ich napory nie zwieńczył Lipski czy Stępiński (który co prawda strzelił gola, lecz wcześniej faulował), a... Pomocnik Arki Božok. Podwyższenie rezultatu zabiło mecz. Mówi się, że nie kopie się leżącego, lecz Ruch nie leżał, Ruchu już później w ogóle nie było na boisku. Swój kapitalny występ piękną akcją zwieńczył ofensywny pomocnik Szwoch. Zaliczył on bowiem w tym meczu wszystkie trzy asysty! Grał jak prawdziwa perełka - przy trzecim trafieniu Siemaszki nie miał problemu trochę podryblować, poprzepychać się z piłką, czy założyć siatkę, będącą jednocześnie prostopadłym podaniem, Surmie. Magiczny występ.

niedziela, 31 lipca 2016

Ekstraklasa #4 (Wisła Płock - Legia Warszawa, 3 kolejka) - Cóż za derby Mazowsza...

Kto by pomyślał, że w sobotnią noc przyjdzie nam oglądać takie widowisko na stadionie w Płocku! Jasne, na efektowną grę złożyło się dużo indywidualnych błędów, ale kurczę - dzięki temu nikt na pewno nie będzie żałował dwóch godzin spędzonych na stadionie czy przed telewizorem. Efektowne otwarcie, potem szybka gra z jednej i drugiej strony, zwroty akcji, błędy arbitra... Uff, ten mecz zasłużył na osobny artykuł.

sobota, 30 lipca 2016

Diego Simeone - "Jeżeli chcemy przeskoczyć cztery stopnie naraz, upadniemy"

Diego Simeone urodził się 28 kwietnia 1970 roku w Buenos Aires. Mieszkał w dzielnicy Palermo. Już w wieku dziesięciu lat zaczął kierować grupą ludzi - szkolną orkiestrą. Jak sam mówi: "przywództwa w grupie się nie wybiera. Nie decydujesz o tym, że chcesz być liderem drużyny. To drużyna sama podąża za Tobą, ponieważ właśnie ty posiadasz zespół cech, które odróżniają Cię od reszty. To jest mój przypadek. Nie zabiegam o przywództwo w grupie. Wiem, że je sprawuję. Nie można tego się nauczyć, to jest coś naturalnego. Albo się to ma, albo nie i nie trzeba o tym więcej myśleć". Taki właśnie od początku był Cholo (notabene ten przydomek nadał mu Óscar Nessi, jego trener w drużynie juniorów Vélezu Sarsfield. Wzięło się to z tego, że w Boce grał swego czasu Carmelo Simeone, na którego wołano Cholo. Pewnego dnia na treningu Nessi tak go nazwał i zostało to do dziś).

Młody Diego od początku wyróżniał się wśród rówieśników swoimi piłkarskimi umiejętnościami: "Pewnego dnia, po tym jak na treningu pokazałem jakąś wspaniałą akcję, podszedł do mnie (Victorio Spinetto - jego trener w wieku czternastu lat) i oznajmił, że za trzy lata będę występował w Primera División." Po trzech latach Simeone faktycznie zadebiutował w najwyższej argentyńskiej lidze. Stało się to 13 września 1987 roku za trenera Daniela Wellingtona w meczu z Gimnasii y Esgrimie La Plata (1-2). W reprezentacji Argentyny debiutował już 14 lipca 1988 w meczu z Australią. Jak łatwo policzyć - miał nieco ponad 18 lat. W kadrze występował przez czternaście lat, karierę kończąc po Mistrzostwach Świata w Korei i Japonii. Na swoim koncie ma dwa triumfy w Copa America, srebrny medal olimpijski w Atlancie i trzy występy na Mundialu (1994, 1998, 2002).

piątek, 29 lipca 2016

Legia - Czy nijakość ma szansę przerodzić się w wielki sukces?

Od początku sezonu odnoszę wrażenie, że obecna Legia - w przeciwieństwie do naszych wcześniejszych mistrzów za reformy Platiniego - może sobie w tym momencie pozwolić na nieco spokojniejszą grę. Niby zawsze celem była faza grupowa Ligi Europy, jednak każdy bez wyjątku mierzył w Ligę Mistrzów. O to walczyli piłkarze, to pragnęli kibice. Ciężko oczywiście zaprzeczyć, że teraz jest inaczej, jednak... Tak jakoś po prostu cicho o Champions Leaque.

Jeden z powodów należy oczywiście upatrywać w Euro 2016, gdzie świetna gra podopiecznych Nawałki skutecznie zaciemniła obraz polskich klubów, a dokładnie tego, co przez miesiąc trwania czempionatu się w nich wydarzyło. W Legii nie działo się przecież za dobrze - po zdobyciu mistrzostwa klub raczej się osłabił, aniżeli wzmocnił. Jeszcze niedawno jedynym - choć naprawdę godnym - transferem do zespołu było pozyskanie pomocnika z Belgii Thibaulta Moulina. Z klubem z kolei pożegnała się dwójka podstawowych graczy: Jędrzejczyk i Borysiuk, jak i od jakiegoś czasu rezerwowy Duda. Sytuacji u Stołecznych nie poprawił na pewno fakt długiej gry na Mistrzostwach reprezentacji Polski i Węgier - do klubu przemęczeni wrócili Pazdan, Jodłowiec i Nikolić. Najmniej grał napastnik Legii, ale już Polacy zagrali w każdym meczu. Dodatkowo szum wokół tych graczy powoduje, że nowy trener zespołu Besnik Hasi tak naprawdę nie może być pewny, czy za miesiąc wciąż w jego składzie pozostaną chociażby wspomniani Pazdan, czy Nikolić. Właśnie - nowy trener. To też jest pewnego rodzaju problem, gdyż nie zna on do końca możliwości swoich piłkarzy, a czasu na zapoznanie się z drużyną jest niewiele.

Od ewolucji do rewolucji w Poznaniu

Tekst miał początkowo pojawić się tylko i wyłącznie na stronie kkslech.com, lecz ostatecznie nie pojawił się tam - zresztą rozumiem w pełni redakcję - ponieważ poruszany przeze mnie temat był już wielokrotnie na stronie wałkowany. Uważam jednak, że moje dość szerokie spojrzenie na aktualną sytuację w Kolejorzu może być w miarę ciekawe, stąd prezentuję go tutaj - na blogu.

Zachowuje oryginalny tekst, taki jaki miał pojawić się na tamtej stronie, gdzie pisałem go po prostu jako sympatyk Lecha, z takim właśnie przekazem.

czwartek, 28 lipca 2016

Telefon komórkowy - piłkarski złodziej emocji

Postanowiłem, że zrobię reportaż z meczu Arka Gdynia - Wisła Kraków, co zresztą udało mi się dokonać, a materiał jest do przeczytania na stronie. Zawsze oczywiste dla mnie było, że gdy jestem na meczu, telefon służy mi tylko i wyłącznie do sprawdzania godziny. Tym razem oczywiście okazał się wręcz niezbędny - potrzebowałem przecież zdjęć i filmów. I tutaj pierwsza zagwozdka. Chcę wykonać to zadania, ale z drugiej strony idąc na trybunę dla najzagorzalszych kibiców Arki, nie mam zamiaru tracić tych wszystkich niezapomnianych chwil na robienie zdjęć. Od razu postanowiłem więc, że materiały przygotowywał będę tylko i wyłącznie przed pierwszym gwizdkiem sędziego i po nim, co zresztą uczyniłem. Fotografie z meczu akurat w tym przypadku się nie przydały, lecz zawsze można przecież użyć zdjęć profesjonalnych fotografów, z zaznaczeniem oczywiście, iż to ich własność. Nie miałem zamiaru tracić emocji podczas meczu na robienie ujęć. Telefon przez dziewięćdziesiąt minut pozostał nienaruszony.

środa, 27 lipca 2016

Raport PZPN - organizacja i stan bezpieczeństwa

Kilka dni temu światło dzienne ujrzał raport Polskiego Związku Piłki Nożnej, dotyczący organizacji i stanu bezpieczeństwa meczów piłki nożnej szczebla centralnego PZPN (do znalezienia TUTAJ). W raporcie poruszono wiele ciekawych kwestii, jednak przede wszystkim chciałbym skupić się informacjach kibicowskich, dotyczących frekwencji, kibiców gości i incydentów podczas meczów Ekstraklasy, jak i drugiego i trzeciego poziomu rozgrywkowego.

Wniosek wypływający niczym woda z tkanek jest dość prosty - ryzyko, że postronnemu widzowi stanie się coś na meczu piłkarskim jest tak duże, jak to, że utopimy się podczas letniej kąpieli w morzu. Ciekawa sytuacja wiąże się także z kwestią wpuszczania na mecze kibiców gości. Dla osób zorientowanych w tym wątku jest to sytuacja jak najbardziej normalna, ale już pozostali mogą być bardzo zdziwieni - otóż często zdarza się, że kibice przyjezdni nie zobaczą pierwszej połowy spotkania z powodu procedur wpuszczania na stadion. 

wtorek, 26 lipca 2016

Ekstraklasa #3 (2016/2017, 2. kolejka, 22-25 lipca)

Od początku wydawało się, że Bruk-Bet Termalika Nieciecza dzięki poczynionym transferom może rozegrać naprawdę ciekawy sezon. Dwa pierwsze mecze tylko potwierdziły to przekonanie. Jasne - nasza liga jest tak nieprzewidywalna, jak wygrana u sponsora tytularnego Ekstraklasy, ale ciężko zignorować świetnie wykonaną pracę przez właścicieli Witkowskich. Przygarnięcie pogonionego ze Szczecina Czesława Michniewicza, wykonującego jak na tamtejsze warunki solidną robotę, wydawało się niesamowicie sensownym ruchem. Roszadą, która mogła nawet rozgrzeszyć włodarzy za zwolnienie - trochę od tak - Piotra Mandrysza, który spełnił cel beniaminka - utrzymał się w lidze. Być może zbudował  przy okazji podwaliny pod sukces Michniewicza. Ten bowiem po powrocie z Francji, gdzie komentował mecze Euro dla Polsatu, od razu ostro wziął się do roboty, co widać było po transferach. Ściągnął bramkarza Korony Dariusza Trelę, grającego zeszłej jesieni w pierwszym składzie Piasta, kiedy ten zajmował pozycję lidera, Kornela Osyrę. Dołożył do tego Vlastimira Jovanovićia, od dobrych kilku lat podporę Kielczan, a także Samuela Štefánika, jedną z wyróżniających się postaci spadkowicza z Bielsko-Białej. To wszystko transfery z Polski, do których doszły dwie zagadki z zagranicy - napastnik/skrzydłowy Gutkovskis i typowy skrzydłowy Guba.

poniedziałek, 25 lipca 2016

Lotto Ekstraklasa - czas na nowe rozdanie w polskiej piłce?

T-Mobile Ekstraklasa przez lata nie mogła kojarzyć się z niczym innym niż z dzwonieniem. Wiecie - nie chodzi o godzinne telefoniczne pogaduchy z kolegą o wyższości 4-3-3 Stawowego nad 4-2-3-1 Rumaka, a te poważne rozmowy, niegdyś przeprowadzane chociażby przez Janusza Wójcika czy Ryszarda Forblicha. Byli oni prekursorami nieistniejącej jeszcze wtedy zabawy Ustaw Ligę. Dla naszego dobra, abyśmy teraz mogli bawić się w te wszystkie wirtualne zakupy, zdobywanie punktów, musieli oni przetestować system na żywym organizmie. Ten drugi na przykład w latach świetności potrafił dziwnym trafem przewidzieć wyniki całych naszych rozgrywek. W dzisiejszych czasach próżno już szukać takich proroków, do użytku wchodzą przeróżne narzędzia analityczne, które w dużej mierze wyręczają ludzi. Wspomniany Forblich prawdopodobnie grał u bukmachera, innej opcji nie widzę - konsultował się z prezesem jednego z klubów, pytał o formę, morale i na tej podstawie wyciągał wnioski. Wyniki trafiał prawie zawsze.

niedziela, 24 lipca 2016

Ekstraklasa #2 (Arka Gdynia - Wisła Kraków, 2. kolejka) - Pomaluj mój świat...



W futbolu - przede wszystkim polskim - bardzo ciekawym aspektem są, nazwijmy to, powroty. Pięcioletnia nieobecność Arki w Ekstraklasie sprawiła, że w Gdynii 22 lipca doszło do wielkiego piłkarskiego święta. Czy byłoby tak samo, gdyby Gdynianie rok w rok występowali na boiskach naszej najwyższej ligi? Ciężko powiedzieć, w końcu mierzyli się ze znienawidzoną Wisłą Kraków. Gdybania gdybaniami, jednak fakty są dość jasne - Gdynia jest głodna, spragniona ekstraklasowej piłki, którą to jej piłkarze w tym sezonie dostarczyli. Nie tylko piłkarze, bo grzechem byłoby nie wspomnieć o całej masie ludzi od czarnej roboty. Od prezesa Wojciecha Pertkiewicza, przez trenera Grzegrza Nicińskiego, po klubowego magazyniera. Wszystko oczywiście na pierwszoligowych boiskach zwieńczyli piłkarze. W dużej mierze stąd, z Gdynii. Wychowankowie tacy jak Marcjanik, Nalepa, Szwoch czy Formella stanowili - może oprócz tego pierwszego - kręgosłup drużyny, która wywalczyła awans. Teraz do Lecha co prawda wrócił Formella, a Nalepa jest kontuzjowany, lecz pozostała dwójka występuje w pierwszym składzie. Zmierzam do tego, że kibice wreszcie mają się z kim identyfikować. Nie chodzi nawet tylko o wychowanków, ale także ludzi typu Marcus Da Silva czy Antoni Łukasiewicz, za których kibice poszliby w ogień.

sobota, 23 lipca 2016

Ekstraklasa #1 (2016/2017, 1. kolejka, 15-18 lipca)

Ale heca, to nie Klose tylko Reca... Reca-heca, wiecie - mówimy oczywiście o Arkadiuszu Recy, młodym skrzydłowych Wisły Płock, kreowanym na jedno z objawień rozpoczynającego się właśnie sezonu. Sam jestem zdania, że może wnieść do naszej ligi nową jakość i nie skończyć jak wielu błyskotliwych, szybkich skrzydłowych z Miłoszem Przybeckim na czele. Obok niego w Płocku latem wykreowała się naprawdę przyzwoita drużyna - stała pierwszoligowa ekipa, wzmocniona chociażby solidnymi defensorami Božićiem z Łęcznej i Sylwestrzakiem z Korony, czy przede wszystkim wypożyczonym z Legii, wracającym do Polski, Furmanem. Poza tym ostatnio do klubu dołączył były zawodnik Lecha Krivets, którego pamiętamy chociażby z występów Lecha w Lidze Europy i meczów z City i Juventusem, gdzie nawet wpisał się na listę strzelców.

Zatrzymajmy się jeszcze może przy Recy - latem Cracovia oferowała za niego ok. 300 tysięcy euro, wyobrażając go sobie jako zastępce Bartosza Kapustki. Młody skrzydłowy postanowił zostać, pomimo że otrzymał od Wisły wstępną zgodę na zawarcie umowy. Pierwsze zderzenie z Ekstraklasą pragnął zaliczyć z pewnym miejscem w wyjściowym składzie, co zespół z Krakowa nie był w stanie mu zapewnić. W Płocku jest prawdziwą gwiazdą i jednym z architektów awansu - dwanaście goli i pięć asyst w ostatnim sezonie mówią same za siebie.

Z jednej strony więc beniaminek, wracający do elity po dziewięciu latach wegetacji na niższych szczeblach, z drugiej Lechia "faworyt do mistrzostwa trzy lata pod rząd" Gdańsk, która jednak wraz z zimowym przyjściem trenera Nowaka zaczyna wyglądać normalnie (nie, wcześniej nie wyglądała). Przede wszystkim widać, że transfery dokonywane są z głową. Na testy ciężarówkami nie przyjeżdżają już hurtowo graczy z Mali czy Somalii. Teraz widzimy same przemyślane ruchy, których w Gdańsku już nawet najstarsi górale nie pamiętają, co - delikatnie mówiąc - nie było ostatnio na porządku dziennym.

Tym razem z zawodników od razu do pierwszego składu przybył tak naprawdę tylko Rafał Wolski, czyli - nie oszukujmy się - jak na nasze warunki kandydat na jedną z gwiazd ligi. Po zimowym powrocie do Polski w barwach Wisły Kraków, głównie na początku, nie za bardzo odróżniał czy biega na treningu pomiędzy pachołkami, czy na meczach pomiędzy żywymi zawodnikami - wyróżniał się i na treningach, i na boisku. Jakkolwiek pod koniec by nie przygasł i tak jest bardzo dużym wzmocnieniem Lechii.