niedziela, 31 lipca 2016

Ekstraklasa #4 (Wisła Płock - Legia Warszawa, 3 kolejka) - Cóż za derby Mazowsza...

Kto by pomyślał, że w sobotnią noc przyjdzie nam oglądać takie widowisko na stadionie w Płocku! Jasne, na efektowną grę złożyło się dużo indywidualnych błędów, ale kurczę - dzięki temu nikt na pewno nie będzie żałował dwóch godzin spędzonych na stadionie czy przed telewizorem. Efektowne otwarcie, potem szybka gra z jednej i drugiej strony, zwroty akcji, błędy arbitra... Uff, ten mecz zasłużył na osobny artykuł.

sobota, 30 lipca 2016

Diego Simeone - "Jeżeli chcemy przeskoczyć cztery stopnie naraz, upadniemy"

Diego Simeone urodził się 28 kwietnia 1970 roku w Buenos Aires. Mieszkał w dzielnicy Palermo. Już w wieku dziesięciu lat zaczął kierować grupą ludzi - szkolną orkiestrą. Jak sam mówi: "przywództwa w grupie się nie wybiera. Nie decydujesz o tym, że chcesz być liderem drużyny. To drużyna sama podąża za Tobą, ponieważ właśnie ty posiadasz zespół cech, które odróżniają Cię od reszty. To jest mój przypadek. Nie zabiegam o przywództwo w grupie. Wiem, że je sprawuję. Nie można tego się nauczyć, to jest coś naturalnego. Albo się to ma, albo nie i nie trzeba o tym więcej myśleć". Taki właśnie od początku był Cholo (notabene ten przydomek nadał mu Óscar Nessi, jego trener w drużynie juniorów Vélezu Sarsfield. Wzięło się to z tego, że w Boce grał swego czasu Carmelo Simeone, na którego wołano Cholo. Pewnego dnia na treningu Nessi tak go nazwał i zostało to do dziś).

Młody Diego od początku wyróżniał się wśród rówieśników swoimi piłkarskimi umiejętnościami: "Pewnego dnia, po tym jak na treningu pokazałem jakąś wspaniałą akcję, podszedł do mnie (Victorio Spinetto - jego trener w wieku czternastu lat) i oznajmił, że za trzy lata będę występował w Primera División." Po trzech latach Simeone faktycznie zadebiutował w najwyższej argentyńskiej lidze. Stało się to 13 września 1987 roku za trenera Daniela Wellingtona w meczu z Gimnasii y Esgrimie La Plata (1-2). W reprezentacji Argentyny debiutował już 14 lipca 1988 w meczu z Australią. Jak łatwo policzyć - miał nieco ponad 18 lat. W kadrze występował przez czternaście lat, karierę kończąc po Mistrzostwach Świata w Korei i Japonii. Na swoim koncie ma dwa triumfy w Copa America, srebrny medal olimpijski w Atlancie i trzy występy na Mundialu (1994, 1998, 2002).

piątek, 29 lipca 2016

Legia - Czy nijakość ma szansę przerodzić się w wielki sukces?

Od początku sezonu odnoszę wrażenie, że obecna Legia - w przeciwieństwie do naszych wcześniejszych mistrzów za reformy Platiniego - może sobie w tym momencie pozwolić na nieco spokojniejszą grę. Niby zawsze celem była faza grupowa Ligi Europy, jednak każdy bez wyjątku mierzył w Ligę Mistrzów. O to walczyli piłkarze, to pragnęli kibice. Ciężko oczywiście zaprzeczyć, że teraz jest inaczej, jednak... Tak jakoś po prostu cicho o Champions Leaque.

Jeden z powodów należy oczywiście upatrywać w Euro 2016, gdzie świetna gra podopiecznych Nawałki skutecznie zaciemniła obraz polskich klubów, a dokładnie tego, co przez miesiąc trwania czempionatu się w nich wydarzyło. W Legii nie działo się przecież za dobrze - po zdobyciu mistrzostwa klub raczej się osłabił, aniżeli wzmocnił. Jeszcze niedawno jedynym - choć naprawdę godnym - transferem do zespołu było pozyskanie pomocnika z Belgii Thibaulta Moulina. Z klubem z kolei pożegnała się dwójka podstawowych graczy: Jędrzejczyk i Borysiuk, jak i od jakiegoś czasu rezerwowy Duda. Sytuacji u Stołecznych nie poprawił na pewno fakt długiej gry na Mistrzostwach reprezentacji Polski i Węgier - do klubu przemęczeni wrócili Pazdan, Jodłowiec i Nikolić. Najmniej grał napastnik Legii, ale już Polacy zagrali w każdym meczu. Dodatkowo szum wokół tych graczy powoduje, że nowy trener zespołu Besnik Hasi tak naprawdę nie może być pewny, czy za miesiąc wciąż w jego składzie pozostaną chociażby wspomniani Pazdan, czy Nikolić. Właśnie - nowy trener. To też jest pewnego rodzaju problem, gdyż nie zna on do końca możliwości swoich piłkarzy, a czasu na zapoznanie się z drużyną jest niewiele.

Od ewolucji do rewolucji w Poznaniu

Tekst miał początkowo pojawić się tylko i wyłącznie na stronie kkslech.com, lecz ostatecznie nie pojawił się tam - zresztą rozumiem w pełni redakcję - ponieważ poruszany przeze mnie temat był już wielokrotnie na stronie wałkowany. Uważam jednak, że moje dość szerokie spojrzenie na aktualną sytuację w Kolejorzu może być w miarę ciekawe, stąd prezentuję go tutaj - na blogu.

Zachowuje oryginalny tekst, taki jaki miał pojawić się na tamtej stronie, gdzie pisałem go po prostu jako sympatyk Lecha, z takim właśnie przekazem.

czwartek, 28 lipca 2016

Telefon komórkowy - piłkarski złodziej emocji

Postanowiłem, że zrobię reportaż z meczu Arka Gdynia - Wisła Kraków, co zresztą udało mi się dokonać, a materiał jest do przeczytania na stronie. Zawsze oczywiste dla mnie było, że gdy jestem na meczu, telefon służy mi tylko i wyłącznie do sprawdzania godziny. Tym razem oczywiście okazał się wręcz niezbędny - potrzebowałem przecież zdjęć i filmów. I tutaj pierwsza zagwozdka. Chcę wykonać to zadania, ale z drugiej strony idąc na trybunę dla najzagorzalszych kibiców Arki, nie mam zamiaru tracić tych wszystkich niezapomnianych chwil na robienie zdjęć. Od razu postanowiłem więc, że materiały przygotowywał będę tylko i wyłącznie przed pierwszym gwizdkiem sędziego i po nim, co zresztą uczyniłem. Fotografie z meczu akurat w tym przypadku się nie przydały, lecz zawsze można przecież użyć zdjęć profesjonalnych fotografów, z zaznaczeniem oczywiście, iż to ich własność. Nie miałem zamiaru tracić emocji podczas meczu na robienie ujęć. Telefon przez dziewięćdziesiąt minut pozostał nienaruszony.

środa, 27 lipca 2016

Raport PZPN - organizacja i stan bezpieczeństwa

Kilka dni temu światło dzienne ujrzał raport Polskiego Związku Piłki Nożnej, dotyczący organizacji i stanu bezpieczeństwa meczów piłki nożnej szczebla centralnego PZPN (do znalezienia TUTAJ). W raporcie poruszono wiele ciekawych kwestii, jednak przede wszystkim chciałbym skupić się informacjach kibicowskich, dotyczących frekwencji, kibiców gości i incydentów podczas meczów Ekstraklasy, jak i drugiego i trzeciego poziomu rozgrywkowego.

Wniosek wypływający niczym woda z tkanek jest dość prosty - ryzyko, że postronnemu widzowi stanie się coś na meczu piłkarskim jest tak duże, jak to, że utopimy się podczas letniej kąpieli w morzu. Ciekawa sytuacja wiąże się także z kwestią wpuszczania na mecze kibiców gości. Dla osób zorientowanych w tym wątku jest to sytuacja jak najbardziej normalna, ale już pozostali mogą być bardzo zdziwieni - otóż często zdarza się, że kibice przyjezdni nie zobaczą pierwszej połowy spotkania z powodu procedur wpuszczania na stadion. 

wtorek, 26 lipca 2016

Ekstraklasa #3 (2016/2017, 2. kolejka, 22-25 lipca)

Od początku wydawało się, że Bruk-Bet Termalika Nieciecza dzięki poczynionym transferom może rozegrać naprawdę ciekawy sezon. Dwa pierwsze mecze tylko potwierdziły to przekonanie. Jasne - nasza liga jest tak nieprzewidywalna, jak wygrana u sponsora tytularnego Ekstraklasy, ale ciężko zignorować świetnie wykonaną pracę przez właścicieli Witkowskich. Przygarnięcie pogonionego ze Szczecina Czesława Michniewicza, wykonującego jak na tamtejsze warunki solidną robotę, wydawało się niesamowicie sensownym ruchem. Roszadą, która mogła nawet rozgrzeszyć włodarzy za zwolnienie - trochę od tak - Piotra Mandrysza, który spełnił cel beniaminka - utrzymał się w lidze. Być może zbudował  przy okazji podwaliny pod sukces Michniewicza. Ten bowiem po powrocie z Francji, gdzie komentował mecze Euro dla Polsatu, od razu ostro wziął się do roboty, co widać było po transferach. Ściągnął bramkarza Korony Dariusza Trelę, grającego zeszłej jesieni w pierwszym składzie Piasta, kiedy ten zajmował pozycję lidera, Kornela Osyrę. Dołożył do tego Vlastimira Jovanovićia, od dobrych kilku lat podporę Kielczan, a także Samuela Štefánika, jedną z wyróżniających się postaci spadkowicza z Bielsko-Białej. To wszystko transfery z Polski, do których doszły dwie zagadki z zagranicy - napastnik/skrzydłowy Gutkovskis i typowy skrzydłowy Guba.

poniedziałek, 25 lipca 2016

Lotto Ekstraklasa - czas na nowe rozdanie w polskiej piłce?

T-Mobile Ekstraklasa przez lata nie mogła kojarzyć się z niczym innym niż z dzwonieniem. Wiecie - nie chodzi o godzinne telefoniczne pogaduchy z kolegą o wyższości 4-3-3 Stawowego nad 4-2-3-1 Rumaka, a te poważne rozmowy, niegdyś przeprowadzane chociażby przez Janusza Wójcika czy Ryszarda Forblicha. Byli oni prekursorami nieistniejącej jeszcze wtedy zabawy Ustaw Ligę. Dla naszego dobra, abyśmy teraz mogli bawić się w te wszystkie wirtualne zakupy, zdobywanie punktów, musieli oni przetestować system na żywym organizmie. Ten drugi na przykład w latach świetności potrafił dziwnym trafem przewidzieć wyniki całych naszych rozgrywek. W dzisiejszych czasach próżno już szukać takich proroków, do użytku wchodzą przeróżne narzędzia analityczne, które w dużej mierze wyręczają ludzi. Wspomniany Forblich prawdopodobnie grał u bukmachera, innej opcji nie widzę - konsultował się z prezesem jednego z klubów, pytał o formę, morale i na tej podstawie wyciągał wnioski. Wyniki trafiał prawie zawsze.

niedziela, 24 lipca 2016

Ekstraklasa #2 (Arka Gdynia - Wisła Kraków, 2. kolejka) - Pomaluj mój świat...



W futbolu - przede wszystkim polskim - bardzo ciekawym aspektem są, nazwijmy to, powroty. Pięcioletnia nieobecność Arki w Ekstraklasie sprawiła, że w Gdynii 22 lipca doszło do wielkiego piłkarskiego święta. Czy byłoby tak samo, gdyby Gdynianie rok w rok występowali na boiskach naszej najwyższej ligi? Ciężko powiedzieć, w końcu mierzyli się ze znienawidzoną Wisłą Kraków. Gdybania gdybaniami, jednak fakty są dość jasne - Gdynia jest głodna, spragniona ekstraklasowej piłki, którą to jej piłkarze w tym sezonie dostarczyli. Nie tylko piłkarze, bo grzechem byłoby nie wspomnieć o całej masie ludzi od czarnej roboty. Od prezesa Wojciecha Pertkiewicza, przez trenera Grzegrza Nicińskiego, po klubowego magazyniera. Wszystko oczywiście na pierwszoligowych boiskach zwieńczyli piłkarze. W dużej mierze stąd, z Gdynii. Wychowankowie tacy jak Marcjanik, Nalepa, Szwoch czy Formella stanowili - może oprócz tego pierwszego - kręgosłup drużyny, która wywalczyła awans. Teraz do Lecha co prawda wrócił Formella, a Nalepa jest kontuzjowany, lecz pozostała dwójka występuje w pierwszym składzie. Zmierzam do tego, że kibice wreszcie mają się z kim identyfikować. Nie chodzi nawet tylko o wychowanków, ale także ludzi typu Marcus Da Silva czy Antoni Łukasiewicz, za których kibice poszliby w ogień.

sobota, 23 lipca 2016

Ekstraklasa #1 (2016/2017, 1. kolejka, 15-18 lipca)

Ale heca, to nie Klose tylko Reca... Reca-heca, wiecie - mówimy oczywiście o Arkadiuszu Recy, młodym skrzydłowych Wisły Płock, kreowanym na jedno z objawień rozpoczynającego się właśnie sezonu. Sam jestem zdania, że może wnieść do naszej ligi nową jakość i nie skończyć jak wielu błyskotliwych, szybkich skrzydłowych z Miłoszem Przybeckim na czele. Obok niego w Płocku latem wykreowała się naprawdę przyzwoita drużyna - stała pierwszoligowa ekipa, wzmocniona chociażby solidnymi defensorami Božićiem z Łęcznej i Sylwestrzakiem z Korony, czy przede wszystkim wypożyczonym z Legii, wracającym do Polski, Furmanem. Poza tym ostatnio do klubu dołączył były zawodnik Lecha Krivets, którego pamiętamy chociażby z występów Lecha w Lidze Europy i meczów z City i Juventusem, gdzie nawet wpisał się na listę strzelców.

Zatrzymajmy się jeszcze może przy Recy - latem Cracovia oferowała za niego ok. 300 tysięcy euro, wyobrażając go sobie jako zastępce Bartosza Kapustki. Młody skrzydłowy postanowił zostać, pomimo że otrzymał od Wisły wstępną zgodę na zawarcie umowy. Pierwsze zderzenie z Ekstraklasą pragnął zaliczyć z pewnym miejscem w wyjściowym składzie, co zespół z Krakowa nie był w stanie mu zapewnić. W Płocku jest prawdziwą gwiazdą i jednym z architektów awansu - dwanaście goli i pięć asyst w ostatnim sezonie mówią same za siebie.

Z jednej strony więc beniaminek, wracający do elity po dziewięciu latach wegetacji na niższych szczeblach, z drugiej Lechia "faworyt do mistrzostwa trzy lata pod rząd" Gdańsk, która jednak wraz z zimowym przyjściem trenera Nowaka zaczyna wyglądać normalnie (nie, wcześniej nie wyglądała). Przede wszystkim widać, że transfery dokonywane są z głową. Na testy ciężarówkami nie przyjeżdżają już hurtowo graczy z Mali czy Somalii. Teraz widzimy same przemyślane ruchy, których w Gdańsku już nawet najstarsi górale nie pamiętają, co - delikatnie mówiąc - nie było ostatnio na porządku dziennym.

Tym razem z zawodników od razu do pierwszego składu przybył tak naprawdę tylko Rafał Wolski, czyli - nie oszukujmy się - jak na nasze warunki kandydat na jedną z gwiazd ligi. Po zimowym powrocie do Polski w barwach Wisły Kraków, głównie na początku, nie za bardzo odróżniał czy biega na treningu pomiędzy pachołkami, czy na meczach pomiędzy żywymi zawodnikami - wyróżniał się i na treningach, i na boisku. Jakkolwiek pod koniec by nie przygasł i tak jest bardzo dużym wzmocnieniem Lechii.