niedziela, 27 listopada 2016

17 kolejka

Cracovia Kraków - Bruk-Bet Termalika Nieciecza

Dziwnym trafem od dłuższego czasu Cracovia była kreowana na zdecydowanego faworyta tego spotkania - sądzili tak zarówno eksperci, przez cały mecz dziwiąc się, jakim cudem Pasy w pół godziny nie strzeliły ogórkom z Niecieczy osiemnastu bramek, jak i bukmacherzy, mocno lecący z przedmeczowymi przewidywaniami - kurs około 4,4 na wygraną gości zadziałał między innymi na moją wyobraźnię. Zdecydowałem się na nich postawić i - cóż za niespodzianka - nie zawiodłem się. Rozumiem oczywiście, że Cracovia mocna u siebie, bla bla bla, ale trzymajmy się faktów - na podium przed tą kolejką znajdowały się Słoniki, Pasy z kolei okupowały miejsce w strefie spadkowej. Ktoś tu odleciał, a ja skrzętnie sobie z tego skorzystałem, choć prawdopodobieństwo, że kupon wejdzie jest mniej więcej takie , jak to, że chleb spadnie posmarowanym do góry...

Brak przyciągania ziemskiego dało się odczuć także w kabinie komentatorskiej, gdzie odleciał również Tomasz Hajto, ni z tego ni z owego przypominając zacięte boje Cracovii ze Shkëndiją Tetowo: "Była szansa tam więcej zrobić"... Skoro tak, no to śpieszę z przypomnieniem:

niedziela, 20 listopada 2016

16 kolejka

Dziś bardzo nietypowo, gdyż tak jak od września regularnie piszę dla Was obszerne podsumowania każdej kolejki, tak teraz zdarzył się - nazwijmy to roboczo - skomplikowany weekend, gdzie, bez zbędnego czarowania, zbyt dużej ilości spotkań się nie naoglądałem. Dzisiejsze podsumowanie z obszernością będzie miało więc mniej więcej tyle wspólnego, co Łukasz Zwoliński ze skutecznością. W ramach rekompensaty wczoraj zamieściłem jednak bardzo długi tekst opisujący sytuację w Katarze na 6 lat przed Mundialem (TUTAJ), więc myślę, że ta dwójka stałych czytelników, których zapewne wywalczyłem sobie tymi dwoma miesiącami pisania na footrollu, będzie w miarę ukontentowana.

Dziś więc wybaczcie taką a nie inną formę (i długość) - od przyszłego tygodnia wszystko wraca do normy.

---

Piast Gliwice - Cracovia Kraków

Wszystko zaczęło się w Gliwicach (od stworzenia świata, na inauguracji obecnej kolejki kończąc). W związku z przyjazdem Cracovii należało się spodziewać ciekawego widowiska, gdyż obie drużyny najzwyczajniej w świecie nas do tego przyzwyczaiły - w poprzednim sezonie wszystkie trzy mecze wyglądały w miarę efektownie, a na inaugurację obecnego - bach, 5:1 dla Cracovii. Tym razem na mocne wrażenia trzeba było czekać do końca (dosłownie). W pierwszej połowie co prawda trafił Čovilo, ale emocje na dobre rozkręciły się we wspomnianej końcówce - 79 minuta, Badía i wyrównanie. Znów wydawało się, że Pasy stracą niemalże pewne zwycięstwo, przy okazji nie przełamując swojej serii (dotąd wygrali na wyjeździe tyle samo razy, ile sezonów w Ekstraklasie rozegrała LZS Chrząstawa). Co się jednak odwlecze to nie uciecze - w doliczonym czasie gry na wprowadzenie przyjezdnych wyprowadził Budziński.

Nie odwlecze?

Znaczy... yyy... no właśnie... 93 minuta, głupi faul w polu karnym obrońcy Cracovii Ferraresso, zamieniony na bramkę przez Gotala. Remis.

2:2

Jagielonia Białystok - Legia Warszawa

Jeżeli mecze Piasta z Cracovią w ostatnich latach wywoływały duże emocje, to co  dopiero powiedzieć o starciach Jagi z Legią? Pamiętny wspólny doping na trybunie Jagielonii fanów obu drużyn, kontrowersyjny rzut karny dający zwycięstwo Legii i zmuszający Probierza do pie*dolnięcia sobie whiskey, czy jeszcze wcześniej puszczenie na stadionie Jagielonii, przy wybiegnięciu na rozgrzewkę Legionistów, hymnu Ligi Mistrzów (zaraz po walkowerze z Celtikiem). Działo się naprawdę dużo na murawie, jak i poza nią. Tym razem jednak więcej na samej płycie, na co raczej nie należy narzekać. Chyba że chcemy pogadać o grze gospodarzy, wtedy słowa krytyki są wręcz wskazane. Powiedźmy sobie szczerze - zrobili wszystko, aby przyjezdni przed starciem z Borussią zbytnio się nie zmęczyli. W pierwszej połowie trafił Guilherme, po godzinie gry świetnie prezentujący się od pewnego czasu Ofoe, a większość trafień i tak padła - wzorując się na wcześniejszym meczu - w doliczonym czasie gry. Jeden dla Jagielonii, dwa dla Legii. Mały nokaucik lidera.

1:4

Górnik Łęczna - Ruch Chorzów

Spotkanie ostatniej z przedostatnią ekipą na neutralnym terenie. Czy w sobotnie popołudnie mogło zdarzyć się coś lepszego? Wiadomo, pytanie retoryczne, zawsze Ruch Chorzów mógł zostać zastąpiony przez klasyczne Podbeskidzie, ale aż tak dobrze jeszcze nie ma. Na szybko po meczu zastanowiłem się, co po takim spotkaniu powinno należeć do obowiązków Górnika:

- pielgrzymka do Częstochowy, opcjonalnie Mekki,

- telefon do Janusza Wójcika,

- telefon do Ryszarda Forbricha,

- telefon do zarządu Pierwszej Ligi Piłkarskiej, aby zacząć badać teren pod przyszły sezon

Czwórka od Ruchu Chorzów (Ruchu Chorzów!) na prawie własnym obiekcie, to musi być po prostu kompromitacja. Łęcznianom naprawdę pozostały tylko te modlitwy, czy telefony.

0:4

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków

Ádám Gyurcsó 15‘, 20‘, 25‘, 51‘... Ten węgierski skrzydłowy tak naprawdę od początku sezonu prezentował ciekawą formą, ale aż takiego wystrzału nie spodziewał się chyba nikt. Hat-trick w dziesięć minut, łącznie cztery gole. Dodatkowo Pogoń od 51 minuty prowadząca z Wisłą 6:1... Co by nie mówić na emocje nie można było narzekać, a na pewno pomogła w tym dyspozycja piłkarzy Wisły, jak i rzecz jasna nie dyspozycyjność naprawdę solidnego grona zawodników. Z różnych względów nie mogli wystąpić bowiem Guzmics, Jović, Sadlok, Pietrzak, Małecki, Ondrášek i Zachara, który... Brał tego dnia ślub. Naprawdę wyobrażam sobie korzystniejszy, jak dla piłkarza, termin na wesele, ale skoro klub się zgodził - co kto lubi.

Pogoń rzecz jasna nie miała najmniejszych problemów ze zdeklasowaniem tak osłabionej Wisły. Wyhamowała na początku drugiej połowy, gdy 
Gyurcsó zdobył szóstego gola. Strach pomyśleć, jak to by się skończyło, gdyby wtedy zachciało im się jeszcze pójść za ciosem...

6:2

Lechia Gdańsk - Wisła Płock

Pisząc swego czasu artykuł o znakomitej sytuacji Lechii w obecnym roku (m.in. cztery spotkania na własnym boisku, plus w międzyczasie Derby Trójmiasta w Gdynii), gdzieś z tyłu głowy miałem, że zapewne nie do końca uda im się to wykorzystać (opcjonalnie w ogóle). No i faktycznie wszystko szło bardzo stykowo - 3:2 z Piastem i po 1:1 z Arką i Pogonią. Tym razem znów niepewne, wymęczone w końcówce 2:1 z Wisłą (która zresztą do przerwy prowadziła), ale liczą się fakty - to kolejne trzy punkty ekipy z Trójmiasta. Nie zawsze efektownie, lecz do bólu konsekwentnie. Za tydzień u siebie z outsiderem z Łęcznej. Coś mi jednak mówi, że to znów nie będzie łatwy mecz.

2:1

niedziela, 6 listopada 2016

15 kolejka Ekstraklasy

Wisła Płocka - Arka Gdynia

Piątek. Późne deszczowe popołudnie. Pogoda ewidentnie nie sprzyja do grania w piłkę. Jak ktoś się uprze, to i może pomyśleć, że Real postanowił wziąć rewanż na Legii, bo i sceneria podobna - wstępnie wygląda to na sparing z obecnością jakiejś nieco większej garstki kibiców. Napisałbym, że emocje jak na grzybach, ale tam jest przynajmniej jakaś adrenalinka - a nóż wyskoczy ci zza drzewa dzik - z kolei tutaj bezzębny, bezbarwny, bezpłciowy mecz dwóch beniaminków, którzy wyhamowali z gracją awaryjnie hamującego tira na ekspresówce.  Wymowne niech będzie, że akcją meczu nazwać można chyba spine, jaką złapali ze sobą... Dwaj zawodnicy Wisły Płock - Furman i Stępiński. Po końcowym gwizdku mało co się nie pobili, co tylko dopełniło perfekcyjnego obrazu tego naprawdę kabaretowego spotkania.

Choć w sumie jakby tak zacząć szukać jakiś pozytywów, to coś tam się znajdzie. Na przykład początek, gdzie wizualną przewagę miała Arka - co jest naprawdę sporym wyczynem, patrząc na ich wyjazdowe poczynania - a przyzwoitą szansę po strzale głową miał Sołdecki. Co prawda nie była aż tak klarowna, jak w szeroko opisywanych TUTAJ Derbach Trójmiasta, ale przy odrobinie szczęście Gdynianie mogli objąć prowadzenie. Na tym jednak skończyły się popisy graczy z pola w drużynie przyjezdnych. Mniej więcej po kwadransie mogło się już wydawać, że na placu boju pozostał jedynie ich bramkarz Konrad Jałocha, raz po raz zwijający się jak w ukropie, by uratować gości przed stratą gola: