niedziela, 11 września 2016

Ekstraklasa #10 (2016/2017, 8. kolejka, 9-12 września)

Cracovia Kraków - Lechia Gdańsk

Jako pierwsi po przerwie reprezentacyjnej na boisko wybiegli piłkarze Cracovii i Lechii. Drużyny przez dwa tygodnie laby miały czas potrenować i wyciągnąć mityczne już wnioski. Co za tym poszło? Trener Gdańszczan postanowił wymienić niemal połowę składu, idąc za mottem przyświecającym drużynie od dobrych kilku lat - stabilizacja istnieje u nas tylko teoretycznie. Cracovia bez tak wielkich roszad, lecz od razu z grubej rury: "Szkoda, że nie ma Cetnarowicza", błyskawicznie zauważył komentator. No szkoda. Dobrze, że w składzie jest chociaż Čovilowicz.

Lider Ekstraklasy, pal licho, że ex aequo z czterema innymi ekipami, wydawał się rzecz jasna faworytem tego starcia, jednak uwaga uwaga (znów odniesiemy się od słów, które można było usłyszeć na wizji): "Cracovia ćwiczyła poczynania defensywne". Czyli pozamiatane. Okazało się jednak, że Ekstraklasa bywa zaskakują - defensywny trening Cracovii przyniósł efekty na jakieś osiem minut. Strach pomyśleć ile lat musieliby ćwiczyć, by na takim poziomie zagrać cały mecz. Co działo się po ósmej minucie? A no przygotowania się wyczerpały, a dziury niemiłosiernie zaczęły powstawać. W dziewiątej minucie spokojnie prawą stroną urwał się Flávio, po czym już niespokojnie tak zagrał piłkę w pole karne, że ta trafiła pod nogi defensora gospodarzy. Po chwili efektowna akcja "Pasów", strzał Cetnarskiego w słupek, kontra i... Krasić w sytuacji sam na sam uderza w Sandomierskiego! Uff, ale się podziało.

Efektowne akcje z początku zdawały się nie mieć końca - Wolski położył Wołąkiewicza jak, nie przymierzając, Niemcy Wawrzyniaka, zagrał świetną piłkę do Flávio, ten nie trafił w piłkę, dzięki czemu doszedł do niej jego brat Marco. 1:0. O komentarz dotyczący defensywny Cracovii, która przecież przed meczem ćwiczyła poczynania - nomen omen - defensywnę zapytałem Michała Kucharczyka:

-Fatalny to ty jesteś!

Piłkarze Cracovii wzięli to sobie chyba do serca, bo niemalże natychmiast stworzyli ciekawą sytuację, zwieńczoną uderzeniem Budzińskiego. Jednak co z tego, skoro do przerwy dominowała już tylko Lechia, a Marco miał 200-procentową sytuację z czwartego metra. Wynik nie uległ jednak zmianie.

Tak samo, jak nic nie zmieniło się po przerwie, gdzie emocje już zdecydowanie upadły. Komentatorzy zastanawiali się w pewnym momencie, czy niekorzystny wynik to problem Cracovii. Prawdopodobnie tak...

0:1.

Zagłębie Lubin - Wisła Płock

Prawdę mówiąc, piątkowy wieczór stwarza dużo okazji na spędzanie wolnego czasu. Każdy film czy impreza chowa się jednak głębiej niż Wisła Kraków w tabeli, kiedy na tapet wchodzi Ekstraklasa. A gdy jeszcze wraca po przerwie reprezentacyjnej - nic tylko oglądać! Tym razem zaserwowano nam starcie Zagłębia "Remis" Lubin (dzielili się punktami w każdym z czterech ostatnich meczach) z Wisłą Płock, która w tym sezonie raz sobie wygra, raz przegra, a raz weźmie przykład z Lubinian i zremisuje.

W piątek postanowiła wygrać, bo choć od początku straszył Papadopulos, który w czwartej minucie zrobił tak trochę Edera z finału Euro 2016, lecz jego strzał zatrzymał się na słupku (cóż - to są te detale), to ostatecznie do głosu doszli przyjezdni. Połowa pierwszej połowy (jak to brzmi), głupi faul Guldana w polu karnym, do piłki podchodzi Furman i...

No i strzela. Jeden słupek, drugi słupek. W końcu do odbitej piłki podbiega Merebaszwili, ostatecznie pakując ją do siatki. Sęk jednak w tym, że zbyt wcześniej wbiegł w pole karne. Kibice z Lubina podobno piszą już petycję o powtórzenie meczu (mówi się, że są w stanie zgodzić się nawet na układ przed rzutem karnym, czyli 0:0). Cóż - bardziej skomplikowanej asysty od Furmana nie zaliczy w tym sezonie już nikt.

Po chwili świetnego przerzutu dokonał Krivets, a piłkę do siatki zmieścił Kun. Trzy minuty, które wstrząsnęły Lubinem i okolicami.

Po zmianie stron do głosu doszli gospodarze, stworzyli sobie nawet sytuację jeden na jeden z bramkarzem, lecz nie kwapili się zbytnio by je wykorzystać. W końcu można było przypomnieć sobie, że to jednak Ekstraklasa - na dwadzieścia minut przed końcem słabo grający Guldan zdobywa bramkę, podrywając jeszcze do walki Zagłębie. W końcówce Wisła gra w osłabieniu, lecz ostatecznie pilnuje wyniku do samego końca.

Zagłębie rozbite, Zagłębie bez zwycięstwa w pięciu ostatnich meczach. Fatality na wysokim poziomie. Nie, nie takim jak krakowska Wisła, spokojnie.

1:2.

Piast Gliwice - Górnik Łęczna

Kiedy trener odchodzi przed startem ligi, a po miesiącu wraca, wiedz, że jest to... Ekstraklasa! Latal w lipcu obraził się na prezesa, po miesiącu prezes odszedł, więc wesoły Radoslav się odobraził. Wejście do Piasta miał konkretne - 3:0 po dwudziestu pięciu minutach z ogórkami z Łęcznej. Przed doliczonym czasem gry na tablicy rezultatów widniało 3:1, a Piast grał w dziesiątkę. Co wtedy się stało? Jeb, jeb i 3:3. Z buta do ligi wszedł jakiś Javi Hernandez, ostatnio grający w ACS Poli Timișoara.

3:3.

Korona Kielce - Arka Gdynia

Skazywana na pożarcie Korona, jak to ma w zwyczaju, oczywiście od początku zaskakuje wszystkich, regularnie punktując, co owocuje ocieraniem się o podium. Ciężko jednak nie wygrać, kiedy za przeciwników ma się nieumiejącą grać na wyjazdach Arkę (0:2 z Termaliką, 1:4 z Jagielonią, 3:1 z Legią, ale na Łazienkowskiej nie przegrywa nikt, no i teraz do tyłu z Koroną). Dogodnych okazji w wykonaniu Arki oglądaliśmy tyle, ile butelek whiskey pierdolnął sobie w życiu Krychowiak.

1:0.

Bruk-Bet Termalika Nieciecza - Legia Warszawa

Ostatni dzień okienka transferowego w Legii przypominał troszeczkę ostatnie chwile przed wigilią. Sklepy za chwilę zostaną zamknięte, karp powolutku się kończy... Ten zostanie czy odejdzie? Tamten już przyleciał? Co z tym i tym? Zamieszanie niesamowite, lecz trzeba także przyznać - transfery robione z głową. Legia ewidentnie stara się zostać takim Ajaxem Amsterdam Europy Wschodniej, ale to temat na zupełnie inne opowiadanie. Trochę szkoda, że taki Kazaiszwili przyszedł tak późno, ale wiadomo - przed przypieczętowaniem awansu do Ligi Mistrzów jego ściągnięcie nie było raczej możliwe.

Hasi dziś trochę oszczędził Rzeźniczaka - chyba po raz pierwszy wystawił go w składzie, w którym nie grają praktycznie sami rezerwowi. W parze występował z debiutantem Czerwińskim, lecz na boisku miał jeszcze chociażby Hlouška, Moulina, Odjidja-Ofoe, który jak na jednego z najlepiej opłacanych piłkarzy ligi przystało, robi wielkie postępy - powolutku traci na wadze, Langila, Gulilherme czy Nikolićia. Dodatkowo w jedenastce znalazł się wracający do Warszawy Radović. Wydawałoby się, że teraz Kuba musi już się przełamać i zagrać wreszcie dobry mecz. Bo w piłkę grać przecież potrafi, nie ma co ukrywać, lecz od dłuższego czasu nie jest w stanie tego udowodnić. No i co? Dwadzieścia minut za nami i jego ręka w polu karnym. Jak pech to pech. Pewne trafienie Jovanovićia i Termalika prowadzi.

Kiedy poznać, że jakiś zagraniczny piłkarz zadomowił się już w Ekstraklasie? Oczywiście w momencie, gdy opanuje już nasz ulubiony centrostrzał. Takim zawodnikiem jest zdecydowanie Langil, którego wrzutka w pierwszej połowie wylądowała na słupku bramki Pilarza. Z dobitką z czterech metrów pośpieszył Nikolić, jednak ze znakomitej strony pokazał się bramkarz gospodarzy.

Termalika w końcówce meczu, głównie po błędzie Czerwińskiego i faulu Kopczyńskiego, dostała drugiego karnego, pewnie go wykorzystując. Honor Legii uratował Nikolić, ale w meczu dwóch drużyn na tym samym poziomie lepsi okazali się Niecieczanie. Naprawdę - gospodarze stwarzali zdecydowanie lepsze wrażenie, wygrywając jak najbardziej zasłużenie. Cóż - nieporadność Legii ciężko tłumaczyć rotacjami przed meczem z BVB, przecież większość zawodników pierwszego składu wyszła w pierwszej jedenastce.

E tam - Borussia też przegrała z RB Lipsk... Nie ma się czego bać, czarnoksiężnik Hasi ma plan nie tylko na BVB, ale też na Real. Wszystko podporządkowane zostało wpierdolom w Lidze Mistrzów. Jak już zostało napisane: -Fatalni, to są ci co piszą, że Legia jest fatalna.

2:1.

Lech Poznań - Pogoń Szczecin

Nenad Bjelica trafił do Lecha przede wszystkim po to, aby wprowadzić stabilizację, przy okazji mógłby także co nieco powygrywać. Dwa tygodnie podczas przerwy reprezentacyjnej pozwoliły wysnuć mu kilka wniosków - na przykład takie, że stawianie na stopera, który w sparingu wystawia piłkę do napastnika rywali, nie ma sensu (no odpuśćcie już temu Wiluszowi), a i gra na dwóch defensywnych pomocników też nie sprawia, że poczynania ofensywne będą wyglądać lepiej. Któż by pomyślał...

Coś tam w tym składzie zmienił, trzeba przyznać. Przede wszystkim zluzował Trałkę, dając szansę piłkarzowi usposobionemu bardziej ofensywnie, w tym przypadku Gajosowi. Lech posiadający z przodu Robaka, Majewskiego, Jevtićia, Pawłowskiego i właśnie Gajosa od początku rzucił się na Pogoń i trzeba przyznać, że stwarzał sobie sytuację. W końcu jedną wykorzystała... Pogoń. Świetne podanie Delewa do Gyurcsó, ten zagrywa w chmurę z dymu od rac i nic nie widać. Po chwili jednak radość graczy Portowców może świadczyć o zdobytym przez nich golu. Trafił Zwoliński, pierwszy raz od 12152354 dni. Trzy minuty później odpowiada Lech - prostopadłe podanie z głębi pola Jevtićia, Robak mija Kudłę i wyrównuje stan meczu.

Do przerwy 2:1 dla Lecha, bo karnego pewnie egzekwuje Robak, przy okazji zaliczając dublet. Inna sprawa, że swoją normę zaczął wreszcie realizować Zwoliński - zdobyta bramka zaburzyła nieco harmonię, lecz już dwie późniejsze niewykorzystane setki pozwoliły wrócić mu na właściwe tory.

O tym, jak to wygląda naprawdę, wypowiedział się w przerwie: "kurczę nie koncentruje się na grze stoperów Lecha". To chyba dobrze, nie?

Problem Pogoni zdiagnozował też Kazimierz Węgrzyn: "Zagrywanie piłki to zawsze jest problem"

Pomimo wszystko mecz w pierwszej odsłonie mógł się podobać, a Pogoni do pełni szczęścia zabrakło skuteczności Zwolińskiego. To co odstawił jednak w drugiej połowie, tylko udowadnia, że ten jego gol był po prostu przypadkowy. Kadar fauluje Frączczaka, jedenastka dla Pogoni. Do piłki podchodzi Zwolak, strzela... Putnocký broni. Piłka wraca jednak do napastnika Portowców, a ten, zamiast przyjąć i spokojnie uderzyć do pustej bramki, podpala się, kiksuje, a piłka wylatuje na aut bramkowy. Gdy dodamy do tego jeszcze wcześniejszą setkę Murawskiego po podaniu Delewa... Trening strzelecki po powrocie do Szczecina wskazany.

W końcówce trafił jeszcze defensywny pomocnik Lecha Tetteh, co tylko pokazuje, że mówienie o ofensywnym stylu Bjelicy to nie przelewki.

3:1.

Jagielonia Białystok - Wisła Kraków

Wojciech Jagoda: - Mójta dowiaduje się coraz więcej rzeczy o sobie. Że Frankowski jest od niego szybszy, że Romańczuk lepiej gra głową... 

Tym zdanie można podsumować nie tylko występ Mójty, ale i całej Wisły Kraków - dziś dowiedzieli się, że wyrównane boje stoczyłaby z nimi nawet LZS Chrząstawa. Siedem porażek z rzędu drużyny w składzie z ćwierćfinalistom ME i kilkoma naprawdę solidnymi piłkarzami...

Wisła na mecz przyjechała jakimś starym autokarem. W tym momencie działacze mogą żałować, że T-Mobile nie jest już sponsorem ligi - przynajmniej znalazłyby się jakieś pieniądze, żeby zadzwonić tu i ówdzie, a nóż wyniki nagle by się poprawiły.

Pierwsza bramka dla Jagi obnażyła obronę Wisły - jeden boczny obrońca dał się ograć, drugi umożliwił rywalowi dośrodkowanie. Miśkiewicz przepuścił tak naprawdę słaby strzał Chomeczenowskiego, przy interwencji przeszkadzał mu Guzmics. Obok niego stał Sadlok, który po prostu się przyglądał. Kabaret. Drugi gol, już w drugiej połowie, to z kolei tiki-taka lepsza od Barcelony czy dawnej Cracovii Stawowego, zwieńczona zdjęciem pajęczyny z okienka bramki Wiślaków - Vassiljev, chapeau bas.

Wisła próbowała, miała nawet swoją stuprocentową sytuację, potem nawet wpakowała futbolówkę do siatki, lecz do domu wraca bez punktów. Do tego tym starym autokarem, którego nie dopuszczono by zapewne do klasowej wycieczki szóstej klasy podstawówki. Krakowianie musieli przejechać nim cała Polskę. Tak tylko to sobie piszę.

2:1.

---

W poniedziałek zakończenie kolejki - starcie Śląska Wrocław z Ruchem Chorzów.

Norbert Skórzewski

---

Tekst pojawił się także na stronie footroll.pl

http://footroll.pl/podsumowanie-8-kolejki-ekstraklasy-wisla-nadal-plynie/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz