niedziela, 4 września 2016

Kazachstan - Polska, czyli: Rysa

Fantastyczna postawa na Euro 2016 odbiła się szerokim echem wśród europejskich klubów, które masowo zaczęły sprowadzać do siebie Polaków. Począwszy od tych z podstawowego składu, jak Glik czy Krychowiak, kończąc na zawodnikach, którzy na Euro nie zagrali ani minuty, w postaci chociażby Linettego czy Stępińskiego. Udane mistrzostwa zaowocowały zagranicznymi transferami, ale także jeszcze jedną kluczową kwestią - zmianą odbioru naszej drużyny. Teraz każdy wychodzący na nas przeciwnik - a powiedźmy sobie szczerze: w grupie eliminacyjnej potentatów nie doświadczymy - będzie się podwójnie mobilizował, grając w końcu z jedną z ośmiu najlepszych drużyn w Europie. Od tego nie uciekniemy.

Podstawą jest jednak w głównej mierze sprostać oczekiwaniom. To cechuje mocne drużyny, które wskoczyły już na pewien poziom. Pojechać do Kazachstanu, zrobić swoje inkasując trzy punkty, wrócić i spokojnie czekać na październikowe mecze. Tak powinno to wyglądać. Nie ma się co czarować - mamy zbyt dobrych zawodników, grających w zbyt dobrych klubach, aby było inaczej. Fakt - życie weryfikuje wiele planów, ale tak powinno po prostu być.

Jak wiemy jednak tak nie było.

No właśnie. Zacznijmy jednak od początku - jak wiemy ze składu już wcześniej wypadli Mączyński i Grosicki, podstawowi gracze podczas Euro. W momencie ogłoszenia jedenastki okazało się, że problemy zdrowotne dopadły także Pazdana. Wyszliśmy więc w obronie z Salamonem obok Glika, na boku zagrał Rybus, który zastąpił Jędrzejczyka, ale tego mogliśmy się spodziewać. Za Mączyńskiego Zieliński, a kosztem Grosickiego Kapustka.

Z przodu Lewy, Milik, Kuba, Kapustka, Zieliński i Krychowiak - sami zawodnicy świetnie operujący piłką, z naprawdę dobrą techniką. Po bokach mega ofensywni Piszczek i Rybus. Obok Glika świetnie czujący się z piłką przy nodze Salamon. Nic tylko zdominować Kazachstan w posiadaniu piłki, spokojnie ich rozklepać i wywieźć trzy punkty. Tak zaczęliśmy. Świetnie w mecz wyszedł Piszczek, aż w końcu jedno z jego podań dotarło do Lewandowskiego, który zagrał do Błaszczykowskiego (akcja dawnego trio z BVB), a ten świetnym podaniem obsłużył Kapustkę - 1:0. Potem do pustej bramki nie trafia Milik, ale chwilę później z karnego prowadzenie podwyższa Lewandowski. W tym momencie doszło do kluczowego momentu, do kluczowej zmiany. Pozwoliliśmy Kazachom grać swoją grę. Mówią prościej - dostosowaliśmy się do ich agresywnego stylu, idąc z nimi niejako na wymianę ciosów. Ewidentnie prowokować dawał się Lewandowski, o Gliku zahaczającym nogą leżącego rywala na oczach sędziego nie wspominając. Gospodarzom to pasowało - na początku drugiej odsłony szybko wyrównali po dublecie Chiżniczenki...

Tego Chiżniczenki, który podczas pobytu w Koronie Kielce strzelił jednego (!) gola. Przy okazji w meczu z Kazachstanem straciliśmy tyle samo goli, co podczas całego Euro. Swoją drogą także...


Dobra, ale wracając do, moim zdaniem, kluczowego momentu meczu. Jasne - może się podobać, że drużyna tak żywiołowo reaguje, że piłkarze są w stanie pójść za sobą w ogień, ale trzymajmy się faktów - w faulach 27 do 5, a to my dostawaliśmy kartki za ataki łokciami czy epicką dla mnie akcję Glika, gdzie kopie leżącego rywala na oczach sędziego. To nie jest przypadek. Różnica między walką a agresją.

Dalej - kwestia braku zmian u Nawałki. Dokonał tylko jednej, wpuszczając w końcówce Linettego za Kapustkę. Dziwi mnie atak na selekcjonera, który robi tak praktycznie zawsze. Tak było w eliminacjach Euro, w fazie grupowej, ze Szwajcarią, Portugalią, no i tak jest także teraz. Po prostu. Czy to dobrze czy źle - czas pokaże. Na pewno szkoda, że swojej szansy nie dostali skuteczni rezerwowi napastnicy, czy Paweł Wszołek, który mógłby zrobić "coś" na skrzydle.


Remisujemy więc ostatecznie 2:2, w pamięci mają zapewne słupek Milika w sytuacji sam na sam przy 2:0 (mógł też wystawić "patelnie" koledze), czy jego trafienie w poprzeczkę przy pustej bramce (a'la Szwajcaria) niedługo po trafieniu Kapustki. Dochodzi do tych sytuacji z niesamowitą łatwością, w końcu musi zacząć trafiać.

Fabiański meczu nie uratował, ale też ciężko winić go za stracone gole. Obrona zagrała katastrofalnie, widać brak Pazdana i - o zgrozo - Jędrzejczyka. Dlaczego o zgrozo? A no z prostej przyczyny - Maciej Rybus zagrał na lewej stronie fatalne zawody, maczał palce przy utracie dwóch bramek, a zgubił krycie jeszcze przy co najmniej jednej sytuacji. Przesadnie jednak bym nie panikował - w Lyonie ogra się na lewej obronie i wyglądał będzie coraz lepiej. Mam jednak taką refleksję - może to i dobrze, że doznał kontuzji przed Euro (jakkolwiek by to nie brzmiało), a lewą stronę zamknął Jędrzejczyk. Tego potrzebowaliśmy we Francji. Teraz Rybus będzie nam potrzebny, jednak na pewno nie w takiej formie. Na jego korzyść działa jednak czas. Ogra się na tej pozycji. Dalej defensywa - Piszczek zaczął świetnie, jednak z minuty na minute było już znacznie słabiej. Para Glik-Salamon raczej zawiodła. Na pewno nie stanowiła monolitu.

Krychowiak bardzo słabo jak na swoje możliwości, Zieliński nie potrafił się koło niego odnaleźć i znowu zagrał w kadrze swoje - niestety to "swoje" to przygniatająca go presja. Uważam, że ten mecz pokazał, jak bardzo brakowało nam Mączyńskiego (oczywiście z formą z Euro), który z Grześkiem potrafi współpracować wyśmienicie. Skrzydłowi walczyli, podobnie jak obijani raz po raz napastnicy. Szkoda tylko, że w drugiej połowie zgaśli jak cała drużyna. Nie stwarzaliśmy sobie klarownych sytuacji. Było źle.

Straciliśmy punkty, jednak zdarza się. Podstawą jest teraz wyciągnąć należyte wnioski i zdobyć sześć punktów w październiku. Gramy dwa mecze u siebie, z Danią i Armenią. Innej opcji nie ma, naprawdę to już nie eliminacje ME, gdzie bezpośrednio wchodzą dwie ekipy, a trzecia gra baraże. Mamy zbyt łatwą grupę, aby spokojnie z niej nie wyjść.

Wszystko jest w naszych rękach. Straciliśmy głupio punkty, ale spokojnie - ci piłkarze nie zapomnieli jak się kopie piłkę. Dostarczyli nam mnóstwo wzruszeń podczas Euro, dostarczą jeszcze nie raz w tych eliminacjach, a także potem - już na Mistrzostwach Świata w Rosji.

Jestem tego pewien.

---

Polska - Kazachstan 2:2 (Siergiej Chiżniczenko 51', 58' - Bartosz Kapustka 9', Robert Lewandowski 35'(k))

Kazachstan: Stanisław Pokatiłow - Abzał Biejsiebiekow, Jełdos Achmietow (61, Rienat Abdulin), Serhij Małyj, Aleksandr Kislicyn, Dmitrij Szomko - Isłambiek Kuat, Maksat Bajżanow (69, Azat Nurgalijew), Bauyrżan Isłamchan (79, Aschat Tagybiergien), Sierikżan Mużykow - Siergiej Chiżniczenko.

Polska: Łukasz Fabiański - Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Bartosz Salamon, Maciej Rybus - Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Arkadiusz Milik, Bartosz Kapustka (83, Karol Linetty) - Robert Lewandowski.

---

Norbert Skórzewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz