czwartek, 28 lipca 2016

Telefon komórkowy - piłkarski złodziej emocji

Postanowiłem, że zrobię reportaż z meczu Arka Gdynia - Wisła Kraków, co zresztą udało mi się dokonać, a materiał jest do przeczytania na stronie. Zawsze oczywiste dla mnie było, że gdy jestem na meczu, telefon służy mi tylko i wyłącznie do sprawdzania godziny. Tym razem oczywiście okazał się wręcz niezbędny - potrzebowałem przecież zdjęć i filmów. I tutaj pierwsza zagwozdka. Chcę wykonać to zadania, ale z drugiej strony idąc na trybunę dla najzagorzalszych kibiców Arki, nie mam zamiaru tracić tych wszystkich niezapomnianych chwil na robienie zdjęć. Od razu postanowiłem więc, że materiały przygotowywał będę tylko i wyłącznie przed pierwszym gwizdkiem sędziego i po nim, co zresztą uczyniłem. Fotografie z meczu akurat w tym przypadku się nie przydały, lecz zawsze można przecież użyć zdjęć profesjonalnych fotografów, z zaznaczeniem oczywiście, iż to ich własność. Nie miałem zamiaru tracić emocji podczas meczu na robienie ujęć. Telefon przez dziewięćdziesiąt minut pozostał nienaruszony.

Inna sprawa, że na naszej trybunie w Gdyni ("Górce") obowiązuje zakaz używania telefonów komórkowych. Podczas meczu z Wisłą Kraków upomniana przez prowadzącego doping została nawet jedna osoba. Gdy tak sobie o tym myślę, dochodzę do wniosku, że jest to chyba jeden z najlepszych możliwych zakazów. Inna sprawa, że przykre jest, iż w ogóle trzeba ludziom tego zabraniać. Powinno być oczywiste, że kiedy idziesz na mecz, płacisz za bilet, to albo go oglądasz, albo dopingujesz piłkarzy. Jak widać, to byłoby zbyt oczywiste...

Popieram w stu procentach zakaz używania telefonów na meczach Arki (podejrzewam, że na "młynach" większości innych polskich ekip jest podobnie), gdyż podczas meczu nie ma nic gorszego niż telefon, będący po prostu złodziejem piłkarskich emocji. Nie uważam, abym był uzależniony od jakiegokolwiek sprzętu technicznego - telefonu używam bardzo rzadko do serfowania po internecie czy fotografowania. Jak już służy to dzwonienia lub wysyłania sms-ów. Przed komputerem spędzam stosunkowo dużo czasu, jednak zawsze uważał będę, że jest różnica pomiędzy spędzeniem pięciu godzin, grając w gry, a spędzaniu pięciu godzin czytając i pisząc.

Jedyną grą, w jaką od wielu lat gram jest Football Manager. Swego czasu potrafił zabrać nawet cały dzień, teraz gram w niego regularnie, ale zdecydowanie mniej. Zdarzają się dwutygodniowe przerwy, gdzie wracam z przyzwyczajenia, a nie jakiegokolwiek braku. Lubię tę grę, ale nie jest moim życiem. Tak samo, jak nie jest nim telefon.

Widziałem podczas Euro obrazek, gdzie w szatni jednej z drużyn siedzi z dziesięciu zawodników, każdy z oczyma wklejonymi w swojego "pupila", nikt ze sobą nie rozmawia. Jakiś pojebany znak czasów, do którego doszło także zafascynowanie Pokemon GO. Sensu gry nie rozumiem w ogóle, lecz daleki jestem od krytykowania idei twórców. Zawsze to lepiej, gdy chłopak, zamiast siedzieć wspomniane pięć godzin przed komputerem, te pięć godzin spędził przy smartfonie, ale cały czas będąc w ruchu. Czytałem też, że nie ma różnicy w godzinnym treningu, a w godzinnym uganianiem się za pokemonami. Bzdura. Jest kolosalna, jednak powtarzam - cały czas to zdrowiej, gdy dzieciaki ganiają za pokemonami po świeżym powietrzu, niż siedzą w domu. Przykre jest tylko jedno - że do wyjścia zmuszać ich muszą gry. To jest smutne sedno całej sprawy.

Wracając jednak do piłki, powtórzę: Idąc na mecz, powinno się albo go oglądać, albo dopingować swoich piłkarzy. Siedzenie w telefonie, kiedy kupiło się bilet nie jest - moim zdaniem - najmądrzejszm rozwiązaniem. Jasne - ciężko winić klub, że podąża w celach zarobkowych za oczekiwaniami konsumentów, chociażby montując na obiektach wi-fi. Prawdę mówiąc, trzeba jednak też zrozumieć tych, których bardziej od piłki interesuje, by nieco się wylansować i wstawić zdjęcie na facebooka. Póki nie przychodzą na "młyny" tak naprawdę nie powinni takich osób jak ja interesować, w myśl zasady róbcie sobie, co chcecie, jednak pomimo wszystko czuję, że coś tu jest nie tak. Czuję się w tym przypadku cholernym idealistą, mówiącym, że mecz jest od oglądania i dopingowania. Nie potrafię tego zmienić.

Z wi-fi na stadionach zaczęto walczyć już jakiś czas temu. W sierpniu 2014 roku podczas meczu ligi holenderskiej kibice PSV Eindhoven zaprezentowali bardzo wymowną oprawę:


"Fuck Wi-Fi, wspierajmy drużynę". Zgadzam się z nimi w pełni, jednak cały czas mam w głowie to, co napisałem nieco wcześniej - w niczym mi ci ludzie nie przeszkadzają, więc nie powinienem zwracać na nich uwagi.

Jednak zwracam uwagę. Może to ze mną jest coś nie tak? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz