piątek, 29 lipca 2016

Od ewolucji do rewolucji w Poznaniu

Tekst miał początkowo pojawić się tylko i wyłącznie na stronie kkslech.com, lecz ostatecznie nie pojawił się tam - zresztą rozumiem w pełni redakcję - ponieważ poruszany przeze mnie temat był już wielokrotnie na stronie wałkowany. Uważam jednak, że moje dość szerokie spojrzenie na aktualną sytuację w Kolejorzu może być w miarę ciekawe, stąd prezentuję go tutaj - na blogu.

Zachowuje oryginalny tekst, taki jaki miał pojawić się na tamtej stronie, gdzie pisałem go po prostu jako sympatyk Lecha, z takim właśnie przekazem.

---

Mam 18 lat, kibicuje Arce Gdynia. Z wiadomych względów Lech Poznań zawsze był w moim sercu, co tylko wzmagało moje zainteresowanie polską piłką, które zrodziło się kilka lat temu. Od zawsze wolałem obejrzeć chociażby mecz I ligi, dajmy na to Stomil Olsztyn-Flota Świnoujście,, niż nawet najlepszy pojedynek z ligi angielskiej. Jasne - nie gardziłem jakimś Gran Derby, czy kilkoma innymi meczami zagranicznymi, lecz Ekstraklasa zawsze była i jest na pierwszym miejscu.

W końcu zdecydowałem się założyć własnego bloga (pilkanawynos.blogspot.com), gdzie zamierzam wraz z kolegami opisywać każdą kolejkę Ekstraklasy, jak i ogólnie pisać dużo o naszej lidze. Uznałem jednak, że o sytuacji w Lechu Poznań warto odnieść się na łamach tego serwisu, aby także - nie ma co ukrywać - dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Zaczynamy...

By zrozumieć skalę problemów, jaka doskwiera Lechowi od momentu zdobycia Mistrzostwa Polski , należy cofnąć się nieco w czasie. Mariusz Rumak pod względem wyników był w Poznaniu trenerem przegranym - na ligowym podwórku cały czas ustępował Legii, w Europie przegrał pojedynczy mecz z Nomme Kalju, dwumecz z Żalgirisem Wilno, jak i ze Stjarnan, co ostatecznie przelało czarę goryczy. Nie bacząc na to, ile lat spędził w Lechu, ilu młodych chłopaków udało mu się wprowadzić do pierwszej drużyny, stał się człowiekiem, który musiał odejść z Lecha nawet pomimo wieloletniej wizji klubu, słynnego planu z większą częścią wychowanków w składzie w roku 2020. Wydawało się jednak, że zespół poradzi sobie bez niego. Nie chodziło nawet o pierwszą drużynę, ale o cały pion, ludzi związanych z klubem, z regionem. Tymczasem od momentu zatrudnienia Macieja Skorży, jak wiemy niezbyt skorego do wprowadzania młodych zawodników, wszystko po prostu się posypało. Z klubu wyrzuceni zostali chociażby kierownik drużyny Dariusz Motała, dyrektor akademii Marek Sledź, trener grup młodzieżowych z wieloletnim stażem (od 2001 roku!) Patryk Kniat, czy Jerzy Cyrak, również dawny trener grup młodzieżowych, potem asystent Rumaka. Rzecz jasna to tylko najpopularniejsi z nich, zmiany - masowe zwolnienia - dotknęły wielu ludzi praktycznie na wszystkich szczeblach. Od tego momentu cały plan szkolenia młodzieży się posypał, co dokładnie widzimy dziś.

Oczywiste jest, że słaba forma Lecha nie jest tylko powodem złego zarządzania akademią piłkarską. Być może w ogóle nie ma to związku, gdyż w kadrze są na przykład Kędziora, Gumny, Linetty czy Kownacki, tyle tylko, że Lech ewidentnie odszedł od budowanej latami filozofii, która odróżniała go od innych polskich klubów. Wybrał wynik na teraz zamiast długofalowej wizji. Skorża przyszedł i niejako za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zapewnił Poznaniakom wielkie chwile radości. Po czasie możemy jednak orzec - był to tylko i wyłącznie skok na wynik. Udało się go osiągnąć, lecz późniejsze wyniki - wykraczające nawet poza samo zarządzanie akademią - pokazały, jak krótkowzroczne było to myślenie. Skorża skompromitował się w początkowej fazie ligowych zmagań w 2015 roku, po czym został zwolniony. Wróćmy jeszcze na moment do kwestii wychowanków - ilu nowych przez ten stosunkowo długi okres swojej pracy wprowadził do zespołu? Zero. Ilu obecnych rozwinęło u niego skrzydła? Tutaj odpowiedź jest dwuznaczna - podczas mistrzowskiej wiosny pewne miejsce w składzie mieli przecież Kędziora, Linetty i Kownacki, którzy prezentowali się dobrze lub bardzo dobrze. Przyszła jednak jesień i jak cały Lech, tak i wychowankowie bardzo mocno zawodzili.

Przyszedł czas na Jana Urbana, akurat znanego z wprowadzania młodzieży. Kwestią kluczową jest jednak to, że nie otoczył się jak Rumak (ten dodatkowo znał wszystko od środka z własnych doświadczeń) ludźmi z akademii, lecz sprowadził swoich zaufanych Hiszpanów. Jaki efekt przyniosło to w sezonie 2015/2016, pomijając jesień, widzieliśmy doskonale. W końcu ruszył obecny sezon i...

... I nie wiem do końca jak to wszystko odbierać i czy we wszystkim jest na pewno wina Urbana. Ustalmy jedno - ma on duże problemy kadrowe. Jednym z zarzutów jest forsowanie na skrzydle typowych rozgrywający Gajosa i Majewskiego, niewątpliwie tracących tam dużą część swoich atutów. Zadajmy sobie jednak pytanie, nim go za to skrytykujemy, kogo miałby tam wystawić? Na Superpuchar z Legią posiadał w składzie Pawłowskiego i Makuszewskiego i posłał ich do boju od pierwszej minuty. Obaj nie mogli zagrać w meczu ze Śląskiem, gdzie po skrzydłach biegali typowy skrzydłowy Formella i właśnie rozgrywający Gajos. Na Zagłębie, gdzie Makuszewski po kontuzji wchodził z ławki, znów Formella a za Gajosa Majewski. Naprawdę Urban ma w tej kwestii bardzo mało opcji i trudno krytykować go akurat o ten wybór. Zadajcie sobie pytanie, czy znów chcielibyście widzieć cały czas niemogącego złapać swojego rytmu Kownackiego? Jest jeszcze Jóźwiak, ale ciężko od tego chłopaka wymagać, aby pociągnął teraz grę. To samo wiąże się z dwoma typowymi szóstkami w składzie w postaci Trałki i Tetteha, choć tutaj daleko mi do bronienia Urbana, gdyż ten manewr stosował także w zeszłym sezonie. Nie można jednak zignorować faktu, że kiedy z musu na skrzydle ostatnio grał Majewski, to jedyną opcją zastąpienia pary Trałka-Tetteh byłby Gajos, którego Skorża na tej pozycji raczej unika jak ognia. Inna sprawa że mógłby - i byłoby naprawdę dziwne, gdyby teraz tego nie zmienił - zrezygnować z jednego z napastników kosztem właśnie rozgrywającego. Śląsk i Zagłębie wypunktowały Poznaniaków, chcących grać właśnie w duecie z przodu. Być może jest to do zagrania, ale na pewno nie przy współpracy Nielsena i Robaka.

Absolutnie nie chcę bronić Urbana, bo już w zeszłym sezonie "szalał" z szóstkami, ale też nie można krytykować go za wszystko, co pokazałem na przykładzie skrzydeł.

Inna sprawa, że dawanie piłkarzom dwóch dni wolnego po Śląsku jest nieporozumieniem. Co w tym momencie robił sztab? Po wypowiedzi przed meczem z Zagłębiem Wilusza ciężko podejrzewać, że analizował rywala:

-Nie oglądałem tego spotkania (z Partizanem – przyp. autor). Przed każdym meczem musimy się patrzeć na siebie. Znamy Zagłębie z poprzedniego sezonu, wiemy, co potrafią. Ale skupiam się na swoim przygotowaniu. 

Nie musimy analizować Zagłębie, wystarczy nam wiedza z poprzedniego sezonu, kiedy także z nimi przegraliśmy. Tak jak nie można obwiniać Urbana za każde decyzje personalne, tak takie wypowiedzi piłkarzy to dla niego nokaut.

Już dzisiaj mecz z rozpędzoną Jagielonią, która na pewno tanio skóry nie sprzeda. Wygrana może na chwilę poprawić atmosferę, lecz będzie to tylko moment. Strach nawet myśleć o stracie punktów. Niestety taka jest obecna rzeczywistość, gdzie zamiast ewolucji i planu 2020 dokonała się istna rewolucja, przynosząca takie a nie inne skutki...

Norbert Skórzewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz