środa, 27 lipca 2016

Raport PZPN - organizacja i stan bezpieczeństwa

Kilka dni temu światło dzienne ujrzał raport Polskiego Związku Piłki Nożnej, dotyczący organizacji i stanu bezpieczeństwa meczów piłki nożnej szczebla centralnego PZPN (do znalezienia TUTAJ). W raporcie poruszono wiele ciekawych kwestii, jednak przede wszystkim chciałbym skupić się informacjach kibicowskich, dotyczących frekwencji, kibiców gości i incydentów podczas meczów Ekstraklasy, jak i drugiego i trzeciego poziomu rozgrywkowego.

Wniosek wypływający niczym woda z tkanek jest dość prosty - ryzyko, że postronnemu widzowi stanie się coś na meczu piłkarskim jest tak duże, jak to, że utopimy się podczas letniej kąpieli w morzu. Ciekawa sytuacja wiąże się także z kwestią wpuszczania na mecze kibiców gości. Dla osób zorientowanych w tym wątku jest to sytuacja jak najbardziej normalna, ale już pozostali mogą być bardzo zdziwieni - otóż często zdarza się, że kibice przyjezdni nie zobaczą pierwszej połowy spotkania z powodu procedur wpuszczania na stadion. 

---

Zacznijmy jednak od frekwencji, a wszelakie podsumowania zostawmy na koniec. Źródłem oczywiście od początku do końca jest podlinkowany wyżej raport, w którym oprócz poruszanych przeze mnie rzeczy znajdziemy jeszcze ogólne historie dotyczące szczebla centralnego, wiadomości z zakresu infrastruktury, organizacji czy zabezpieczenia meczów pod względem chociażby ilości policjantów, czy stewardów,


Skupmy się na Ekstraklasie. Nie można bowiem przejść obojętnie obok faktu, że z roku na rok frekwencja na naszych coraz to bardziej nowoczesnych stadionach rośnie. W porównaniu do poprzednich rozgrywek podniosła się o 227 421 osób, co jest wynikiem świetnym, tym bardziej że perspektywy - związane chociażby z naszym sukcesem na Euro - są coraz lepsze i tych ludzi będzie jeszcze więcej. W poprzednich rozgrywkach przebiliśmy barierę 2 600 000. Prędzej czy później pękną trzy miliony.

Dysproporcja pomiędzy Ekstraklasą a I ligą jest olbrzymia, lecz tutaj nie ma się czemu dziwić - to naturalna sytuacja. Szczerze powiedziawszy bardziej dziwi mnie tak nikła różnica pomiędzy I a II ligą - tylko 134689. Pierwsza liga jest w końcu dość ładnie opakowana przez Polsat, lecz jak widać, nie spotyka się ze zbyt wielkim zainteresowaniem pośród sympatyków. W kwestii średniej frekwencji przewyższa trzeci szczebel o około 500 osób. To mało. 
Pozytywem jednak jest tak duża przewaga Ekstraklasy - dobrze, że mamy tak ładnie opakowaną ligę, na którą ludzie naprawdę chcą chodzić.

Rekord frekwencji w sezonie 2015/2016 został zanotowany podczas meczu w Poznaniu, gdzie Lech w 28. kolejce mierzył się z warszawską Legią. Na stadion przybyło 41 567 kibiców. Legia przodowała jednak pod względem średniej frekwencji - 21 201 to ładny wynik.

W pierwszej lidze, co dziwić nie może, dominatorem zespół z jednym z najnowocześniejszych (o ile nie najnowocześniejszym) obiektów - gdyńska Arka. Rekord zanotowano w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu z Chrobrym Głogów, kiedy wszyscy w Gdyni żegnali I ligę, a po meczu odbyła się oficjalna feta. Na stadionie było wtedy 11 503 osób.

Bardzo ciekawie wyglądała sytuacja w II lidze, gdzie tyski GKS okazał się ewenementem - na jego mecze średnio chodziło 6337 osób (przypomnijmy: średnia frekwencja w całej lidze to 1214 ludzi!), a rekord zanotowano w 8. kolejce z Rakowem Częstochowa, kiedy na stadionie zjawiło się ich 11026!


Idealnie widać, że prym w poprzednim sezonie wiodły odpowiednio Legia, Lech, Lechia, Wisła, Jagielonia i Górnik, które przekroczyły normę pod względem średniej frekwencji. Z Ekstraklasą tymczasowo pożegnał się jeden z "podbijaczy" frekwencji - Górnik Zabrze, którego z dobrym skutkiem powinien zastąpić beniaminek z Gdyni.

Najmniejszym zainteresowaniem cieszyły się mecze w Niecieczy (choć to spore przekłamanie, bo stadion jest w stanie pomieścić 4666 osób, a średnia frekwencja wynosiła 3237, co stanowi wypełnienie obiektu w niemal 70%). Łęcznej i pożegnanej już z Ekstraklasą Bielsko-Białej, w którą rolę prawdopodobnie wcieli się beniaminek z Płocka.
---

Przejdźmy teraz do kibiców gości. Najlepszy wynik zaliczyli fani Legii, zresztą podczas rekordowego pod względem całościowej frekwencji meczu 28. kolejki w Poznaniu. Do stolicy Wielkopolski przybyło ich wtedy 1888. Dalej Lechia w Warszawie w 1684 osoby i Ruch na Lechu w 1564 ludzi. W pierwszej lidze rekordowa ilość kibiców Zagłębia Sosnowiec w Płocku (704), z kolei szczebel niżej Raków Częstochowa i Radomiak Radom w Tychach (tu i tu po 500 osób).
Bardzo solidnie, lecz bez rekordów - jak pokazuje poniższa tabelka - prezentowali się także: Górnik Zabrze, Lech, Wisła, Zagłębie, Piast i Cracovia.


Jak widać, grubo ponad połowa meczów Ekstraklasy (63%) odbywała się wraz z zorganizowaną grupą kibiców gości.

Ciekawą kwestią jest sprawa wpuszczania przyjezdnych fanów na mecze swoich drużyn. Dla obeznanych w realiach normalka - zawsze są przestoje, często bardzo długie. Dla innych - jak wspominałem wcześniej - może wydawać się dziwne, że kibice często nie mają możliwości obejrzeć na przykład pierwszej połowy meczu, na który jadą nieraz setki kilometrów. W praktyce jednak tak to wygląda - w Ekstraklasie kibice są wpuszczani średnio w 41 minucie meczu(!!!), w I i II lidze jest to mniej więcej 21 minuta. Taka dysproporcja ma oczywiście związek m.in. z ilością fanów - średnio w Ekstraklasie kibiców przyjezdnych jest 239, niżej odpowiednio 55 i 36.

Bardzo ciekawa jest ta niesamowicie szczegółowa statystyka poniżej, pokazująca chociażby indolencję pod względem umożliwiania kibicom przyjezdnym obejrzenia meczu w Lubinie:


Przyczyn nieobecności na meczach (37% spotkań w Ekstraklasie) jest wiele, lecz głównym zawsze są zakazy (czy to stadionowe, czy osobne innych władz). Łącznie jest to około 76%. Dalej na przykład jakieś remonty, które ostatnio dotyczyły chociażby Górnika Zabrze.


W kwestii opóźnień podobnie - w dużej mierze wiąże się to z działaniami Policji, w skład których wchodzą najczęściej kontrole związane na przykład z przeszukiwaniem autokarów pod względem obecności np. rac. Przyczyny losowe stanowią niecałe 30%.

---

Największym, i tak naprawdę jedynym, incydentem związanym z poprzednim sezonem było wrzucenie na murawę około 107 rac przez kibiców Lecha Poznań podczas finału Pucharu Polski. Pomijając już to, że nikomu nic się nie stało (bo i stać się nie miało za bardzo jak), no to, jeżeli w przyszłości mamy mieć tylko i wyłącznie takie problemy w kwestii bezpieczeństwa... To byłoby piękne. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że do tego właśnie zmierzamy.

Na naszych stadionach bowiem nie dzieje się nic, co zagrozić mogłoby zdrowiu i życiu. To nie moja opinia, tylko fakty.


Fakty są chyba najlepszym argumentem dla wszystkich, którzy "nie przyjdą na mecz, bo boją się chuliganów", czy "boją się zabrać na stadion dzieci". Jasne - ten obiekt sportowy nigdy nie był teatrem i wulgarne okrzyki zawsze będą się na nim pojawiały (był to zresztą najczęstszy incydent, wystąpił podczas 211 na 296 meczów), ale jak pisałem wcześniej - fakt, że takie błahostki są naszym największym problemem to raczej nasza zaleta, aniżeli wada.

Chyba lepiej iść na stadion i bać się ewentualnie, że dziecko podłapie niecenzuralne przyśpiewki (i tak będzie przeklinać. Jak nie nauczy się na stadionie, to na podwórku), niż w strachu, czy aby na pewno ktoś nie wniesie bomby.

Norbert Skórzewski

2 komentarze:

  1. No tutaj według mnie nie ma niespodzianek jeśli chodzi o frekwencję. Bez patrzenia w te dane łatwo wymienić Legie, Lecha i Wisłę jako najczęściej oglądane drużyny w Polsce, a Termalice i Górnik jako najrzadziej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tutaj zero niespodzianek. Uważam jednak, że artykuł zawiera kilka innych ciekawych, mniej znanych kwestii. Ze względu na frekwencje bardzo szkoda, że spadł Górnik Zabrze.

    OdpowiedzUsuń