poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Ekstraklasa #5 (2016/2017, 3. kolejka, 29 lipca - 1 sierpnia)

Trzecią kolejkę zainaugurowaliśmy w słonecznej Gdyni, gdzie Arka - podbudowana zeszłotygodniowym rozbiciem Białej Gwiazdy - podejmowała chorzowski Ruch, cały czas liżącego rany po klęsce w Białymstoku. Od samego początku meczu to gospodarze przejęli inicjatywę, niesieni głośnym, intensywnym dopingiem swoich fanów, jednak pierwsza klarowną sytuację wypracowali sobie przyjezdni. Tak w sumie ciężko nazwać to sytuacją, ale na pewno było groźnie - prawą stroną urwał się Przybecki, po czym dośrodkował piłkę w pole karne, gdzie nadbiegający Ćwielong najpewniej doszedłby do stu procentowej sytuacji, gdyby się nie... Poślizgnął. Na tym tak naprawdę zakończyła się piękna wakacyjna przygoda Ruchu w tym meczu, potem zostali już tylko wypunktowani przez Arkę. W 23' piękny strzał zza pola karnego oddał Zjawiński - 1:0. Po zmianie stron co prawda lekka przewaga Niebieskich, z tym że ich napory nie zwieńczył Lipski czy Stępiński (który co prawda strzelił gola, lecz wcześniej faulował), a... Pomocnik Arki Božok. Podwyższenie rezultatu zabiło mecz. Mówi się, że nie kopie się leżącego, lecz Ruch nie leżał, Ruchu już później w ogóle nie było na boisku. Swój kapitalny występ piękną akcją zwieńczył ofensywny pomocnik Szwoch. Zaliczył on bowiem w tym meczu wszystkie trzy asysty! Grał jak prawdziwa perełka - przy trzecim trafieniu Siemaszki nie miał problemu trochę podryblować, poprzepychać się z piłką, czy założyć siatkę, będącą jednocześnie prostopadłym podaniem, Surmie. Magiczny występ.

Arka po porażce z Termaliką wygrała u siebie dwukrotnie w stosunku 3:0. Teraz pewna siebie, z dużym luzem dzięki wypracowanej sytuacji, jedzie na bardzo trudny teren do Białegostoku. Ten mecz otworzy czwartą serię gier. Ruch znajduje się w coraz gorszej sytuacji - po szczęśliwym zwycięstwie z Górnikiem teraz baty od Jagielonii i Arki. U siebie z Wisłą Płock potrzebują przełamania, jak Lech goli tlenu.

---

Drugim piątkowym meczem było spotkanie Lecha z Jagielonią. Z jednej strony Kolejorz - targany problemami ze skutecznością, wygrywaniem meczów, brakiem zaufania do szkoleniowca, z drugiej Jagielonia i spokojny projekt trenera Probierza, który znów zaczyna przynosić efekty - pechowy remis w Warszawie (przy stanie 1:1 Jagielonii należał się rzut karny), rozbicie Ruchu po naprawdę efektownej partii. Tym razem w pierwszej połowie oglądaliśmy partię szachów, jednak z delikatną przewagą Poznaniaków. Nie przekładało się to na gole, a efektowność widowiska można było porównać chyba tylko do ostatnich spotkań Śląska Wrocław. Druga odsłona rozpoczęła się podobnie, aż w końcu bach! Impuls ze strony Vassiljeva. Mocny, mierzony strzał z około dwudziestu metrów, piłka odbija się od słupka i wpada do bramki Burićia. Od tego momentu przycisnął Lech, a świetną sytuację wypracował sobie Kędziora - uderzył dwa razy, lecz za każdym razem interweniował Kelemen. Wydawało się, że Lech pójdzie za ciosem i co? I dupa! Zupełnie bezsensowne zagranie ręką w polu karnym Fina Nielsena zaowocowało jedenastką dla gości, zamienioną na gola przez Vassiljeva. Dublet Estończyka, spokojny triumf Jagi.

Atmosfera w Poznaniu coraz bardziej się zagęszcza i zaczyna przypominać zeszły rok, kiedy Kolejorz bardzo długo przebywał w strefie spadkowej. Dodatkowo ciężko przejść obojętnie obok faktu, że w ostatnich dziewięciu (!) spotkaniach ligowych Lech strzelał gole aż w jednym (!), JEDNYM (!!!), meczu. Takie cuda działy się w ostatniej kolejce zeszłego sezonu z Ruchem Chorzów, Wielka presja ciąży na Lechu przed wyjazdem do Kielc. Nie udało się wygrać dwóch meczów z rzędu u siebie (precyzyjniej: te dwa mecze zostały przejebane), więc strach się bać, co może się wydarzyć, gdy nie uda się wywieźć kompletu punktów z Kielc... Na zupełnie przeciwnym biegunie Jagielonia - spokojne zwycięstwo, siedem punktów i perspektywa domowego meczu z Arką. To będzie bardzo ciekawe spotkanie.

---

Nad morze przyjechała krakowska Wisła. Do Gdańska, paradoksalnie, daleko nie miała, gdyż po zeszłotygodniowej porażce z Arką postanowiła zorganizować zgrupowanie i pozostać w okolicach Trójmiasta. Lechia za to po raz pierwszy w sezonie rozegrała mecz na własnym obiekcie, gdzie od momentu przejęcia drużyny w styczniu przed Piotra Nowaka wygrywa praktycznie wszystko jak leci - same triumfy i jeden jedyny remis z Termaliką. Zespół zgoła odmiennie radzi sobie na wyjazdach. Tam już jest nie tyle słabo co makabrycznie słabo. Potwierdził to zresztą obecny sezon - najpierw porażka w Płocku, następnie wymęczone 2:1 z Górnikiem, pomimo że ten praktycznie cały mecz grał w osłabieniu.

W sobotę - jako że zespół zawitał do domu - miało być zupełnie inaczej. Od początku zresztą Lechia potwierdziła swoje zamiary, przerastając Wisłę o klasę. Po czterdziestu pięciu minutach oddała osiem strzałów, Wisła jeden. W uderzeniach celnych 5:0. Zaowocowało to także trafieniem Flávio Paixão po pół godzinie gry, gdzie jednak kolosalną robotę wykonał Sławek Peszko. Portugalczyk tylko musnął piłkę, ale właśnie jemu zaliczono to trafienie. Po zmianie stron mała konsternacja, bo niegrająca nic Wisła wyrównuje, lecz nie długo trwała ich radość - drugie trafienie Portugalczyka, a pod koniec gol jego brata Marco.

Wisła została przez Lechię wypunktowana. Jej piłkarze zapewne w następne lato nie postawią Trójmiasta na pierwszym miejscu przy wyborze miejsca na wakacje - 0:3 z Arką i 1:3 z Lechią. Cóż - istniałoby zapewne ryzyko, że jakiś piłkarz Wisły przegrałby z synem w siatkówkę wodną (czy jak to się nazywa). Tego zapewne nikt nie chce, stąd nie spodziewałbym się Wiślaków na wakacjach akurat tam.

---

O Derbach Mazowsza Wisła Płock - Legia Warszawa obszernie pisałem już TUTAJ.

---

W niedzielne popołudnie do bardzo ciekawej sytuacji doszło w Lubinie - mierzył się bowiem lider (Zagłębie Lubin) i wicelider (Bruk-Bet Termalika Nieciecza). I choć do pozycji po trzeciej kolejce można przykładać mniej więcej taką wagę jak do sparingów przed sezonem, to jednak interesujące jest, że dwa sezony temu dokładnie w takiej kolejności te drużyny kończyły zmagania w pierwszej lidze. Teraz mają już za sobą debiutancki sezon w elicie - dla Zagłębie bardzo dobry, dla Termaliki przyzwoity i jako najbardziej efektywne ekipy początku sezonu przystępowały do pojedynku bezpośredniego. Lubinianie, w głowie mający zapewne plan na rewanżowy mecz w eliminacjach Ligi Europy, nieco zaskoczyli składem. Może inaczej - trener Stokowiec po prostu dał odpocząć kilku swoim podstawowym zawodnikom. Z tego powodu oglądaliśmy między innymi zupełnie inną obronę, gdzie względem czwartkowego meczu z Duńczykami  wystąpił tylko Dąbrowski. To jednak nie przeszkodziło Zagłębiu w efektownej grze przeciwko podstawowej jedenastce trenera Michniewicza - od początku widać było polot, konsekwencje w grze, no i tą nieodzowną nutę fantazji, wprowadzoną przez Filipa Starzyńskiego - najpierw asysta do Janusa, potem fenomenalny gol zza pola karnego (nawet lepszy niż ten z Lechem!), co tylko potwierdza, w jakiej wysokiej dyspozycji znajduje się obecnie reprezentant Polski. Przyćmił on nie tylko mizernie wyglądających rywali (przede wszystkim fatalnie prezentował się Gutkovskis - napastnik okrzyknięty przeze mnie małym odkryciem pierwszych dwóch serii), ale i wszystkich piłkarzy Zagłębia - man of the match.

---

Kolejkę zwieńczył pojedynek w Szczecinie, gdzie Pogoń uległa Śląskowi 0-2. Zacznijmy może od Śląska - po dwóch pierwszych kolejkach, gdzie Wrocławianie dwukrotnie bezbramkowo zremisowali, najpierw z Lechem, potem z Legią, pisałem, że zarówno w pierwszej, jak i drugiej serii współtworzyli wraz z rywalami zdecydowanie najnudniejsze widowiska. To była prawda, tylko że już wtedy uwidaczniała się konsekwencja w obronie. Muru nie był w stanie przebić przecież nawet mistrz Polski. Podobnie rozegrali mecz i tym razem - konsekwentna, aczkolwiek momentami też szczęśliwa, obrona, do której dołożyli jednak "coś" z przodu. Fakt faktem, że to coś zapewniło im zwycięstwo, choć, prawdę mówiąc, mogło to wystarczyć tylko i wyłącznie na Pogoń - dwa rozegrania stałych fragmentów gry, dwa gole, dwa jedyne celne strzały w meczu. Cóż - liczy się końcowy efekt, który powoduje także, że Śląsk wraz z Zagłębiem nie straciły jeszcze w tym sezonie ligowym żadnej bramki. Dodatkowo Wrocławianie odskoczyli Lechowi, który teraz jako jedyny może się pochwalić, że nie zdobył jeszcze ani jednego gola.

Patrząc tylko na wyniki - zupełnie abstrahując od stylu Śląska - musi to robić wrażenie. Jeżeli dojdzie do tego jeszcze ciut lepsza gra, gdy poprzedni sezon przypomni sobie napastnik Bence Mervó... Wtedy Śląsk wcale nie musi bić się o utrzymanie. Chociaż tyle.

Z drugiej strony Pogoń. W Szczecinie po dwóch (!) kolejkach już mówiło się o możliwym zwolnieniu  (!!) trenera Kazimierza Moskala. Oczywiście w tym przypadku działacze zachowali spokój, a dupa paliła się tylko części kibiców, jednak pożywki po takim spotkaniu nie zabraknie. Nie chodzi nawet o to, że Pogoń po trzech meczach ma na koncie jeden punkt. Głównym powodem takiego odbioru Moskala jest styl zespołu, a właściwie... Jego brak. Jasne - Pogoń dłużej utrzymywała się przy piłce, problem jednak w tym, że nic z tego nie wynikało. Zupełnie nic! Oj chyba ktoś tu zatęskni za "defensywnie" grającym Michniewiczem...
---

W pozostałych meczach Górnik Łęczna zremisował na własnym boisku z Cracovią, tym samym zdobywając pierwszy punkt w sezonie. Poza tym Piast Gliwice po nieprawdopodobnie, wrecz niedorzecznie nudnym meczy podzieliła się punktami z Koroną. Niesamowity mecz, którego kwintesencją był... Wyrzut piłki z autu w aut.

---

Wyniki:

Piątek, 29 lipca
Arka Gdynia – Ruch Chorzów 3:0
Lech Poznań – Jagiellonia Białystok 0:2
Sobota, 30 lipca
Lechia Gdańsk – Wisła Kraków 3:1
Wisła Płock – Legia Warszawa 2:3
Niedziela, 31 lipca
Górnik Łęczna – Cracovia Kraków 0:0
Zagłębie Lubin – Termalica Nieciecza 3:1
Korona Kielce – Pias Gliwice 1:1
Poniedziałek, 1 sierpnia
Pogoń Szczecin – Śląsk Wrocław 0:2
---

Tabela:

źródło: 90minut.pl
---

Strzelcy:

źródło: tylkoekstraklasa.pl
---

Frekwencja w trzeciej kolejce wynosiła 67524 (poprzednio 70960), co daje średnią 8440 (poprzednio 8870) na mecz.

Norbert Skórzewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz